poniedziałek, 7 września 2020

Ruskie sołdaty

TO OPOWIADANIE NIE JEST MOJEGO AUTORSTWA
Zostało uratowane z kopii nieistniejącej już strony internetowej  (clippo, bazilisheq, hydeparkowa grupa gay historie lub coś jeszcze innego). Były to początki internetu i mojej przygody z erotyką. Ratuje je przez wzgląd na kolejne pokolenia. Nie czerpię żadnej korzyści z tego tytułu. Jeśli jesteś autorem tego tekstu lub wiesz kto nim jest możesz skontaktować się ze mną w sprawie uznania autorstwa, edycji lub usunięcia ze strony. 

=======================================



 

Pociąg pospieszny relacji Moskwa-Ufa. Wsiadam do wagonu pierwszej klasy, gdzie przedziały z miejscami do leżenia są zamknięte- w przeciwieństwie do otwartych w klasie niższej. Konduktor wpuszcza mnie do przedziału. Jestem sam. Myślę, że tak będzie aż do Uf– stolicy Baszkirii. Przynajmniej się porządnie wyśpię. a grudniowa noc jest długa.

Po kilku godzinach pociąg wtacza się na jakąś dużą stację. Pukanie do drzwi. Otwieram. Do przedziału wtłacza się dwóch potężnych, atletycznych żołnierzy. Bezceremonialnie ściągnąwszy płaszcze i zimowe czapki siadają naprzeciwko mnie. Milczenie. Po chwili blondyn (rasowy Rosjanin) odzywa się do szatyna: "Ale będzie pieprzenie" i myśląc, że nie rozumiem po rosyjsku, komentują dalej: "Rozwalimy mu dupę tak, że rano nie będzie się mógł wysrać." Uśmiech na mojej twarzy budzi zakłopotanie.

- Ty rozumiesz po rosyjsku.

Oczywiście - odpowiadam.

Zmieszanie przeradza się w gwałtowny śmiech. Wszyscy śmiejemy się i padając sobie dłonie wymieniamy swoje imiona. Władimir to ten blondyn, a Jura szatyn. Wiem już dużo. Z zainteresowaniem spoglądam na ich nogi, maksymalnie rozwarte przy siedzeniu. Obaj wydają się być z tego zadowoleni. Zadaję sobie w duchu pytanie, czy aby w tych kroczach nie umieścili jakichś poduszek, aby było im cieplej.

Zamykamy drzwi przedziału. Wyjmują flachę wódki (okropna) i "stakanczik". Częstują. Pierwszy odruch prawie wymiotny, oni natomiast piją po szklance na raz bez skrzywienia ust. Wracają do Ufy do jednostki, mieszkają blisko siebie w jakiejś wsi, gdzie diabeł mówi dobranoc, Władimir jest żonaty, a Jura jest kawalerem. Wiem dużo, ale najbardziej rajcuje mnie, co będzie dalej.

W przedziale jest wprost gorąco, a wóda też robi swoje. Widzę, że są już dość dobrze wstawieni. Proponuję, aby położyć się na posłaniach i rozluźnić spodnie. Chłopcy nie oponują. Władimir ściąga swoje ciężkie buciory, a później cały mundur. Zostaje w grubych kalesonach. Jura czyni to samo. Wyglądają śmiesznie. Teraz dokładnie widać między ich nogami te ogromne zasoby mięcha, jednak u Jury jakby nieco skromniejsze. Zdejmuję marynarkę i spodnie wełnianego ubrania, Pozbywam się kozaczków. Cały czas obserwują mnie dokładnie.

Siadamy znowu na siedzeniach. Władimir proponuje jeszcze po jednym. Przełykam z niesmakiem odrobinę, a oni po kolejnej  szklanicy. Zaczynają miętosić swoje krocza oddzielnie, a potem jeden drugiemu śpiewając przy tym „Kalinkę”. Widzą moje podniecenie i sterczącego pod kalesonami kutasa. Pierwszy zrzuca kalesony Jura. Moim oczom ukazuje się piękny, długi, gruby, wygięty w dół zaganiacz, otoczony dwoma wysoko umieszczonymi, prawie przy pa­chwinach, jajcami. Chuj sterczy solid­nie, łeb odkryty zupełnie, lecz ciągle skierowany w dół.

- Piękna pyta - mówię. - Ma chyba ze 25 cm.

- To jeszcze nic - odzywa się dum­nie Władimir. - Jak zobaczysz mojego, to dopiero oszalejesz. W całym na­szym "rajonie", a nawet "obłasti" nie ma takiego drugiego "chera". Nawet sama caryca nie zmieściłaby mnie w swojej dziurze.

Myślę sobie: pijany, ale rozmiar kro­cza mówi za siebie - ogier. Władimir nie czekając dłużej ściąga grube kale­sony. Nie wiem, czy to fatamorgana, czy wpływ alkoholu, ale moim oczom ukazuje się ogromnie długi, koński ku­tas, lekko napełniony krwią, zwisający prawie do samych kolan. Żołądź rów­nie ogromna, ale jeszcze do połowy zakryta. Kutas pokryty licznymi gruby­mi żyłami koloru fioletowego i małymi czerwonymi naczynkami. Brązowy ko­lor ostro kontrastuje z jasnoblond wło­sami, pokrywającymi łono, i jeszcze ciemniejszą, czekoladową torbą z dwoma jajami wielkości gęsich, któ­re zwisają swobodnie między udami. Chciałbym uchwycić to na fotografii.

- To dopiero początek. Jak mi sta­nie, to zobaczysz.

Zaczyna walić tę olbrzymią kiełbasę, ręce wykonują zamaszyste ruchy, człon zaczyna twardnieć i stawać. Jest monstrualny, demoniczny, ustawia się prostopadle do brzucha. Władimir chwyta go obiema rękoma, później uj­muje go Jura, na końcu ja - człon jest tak długi, że wystarczyłby jeszcze na kilka męskich dłoni.

-              Nu, skolko jemu?

Nie wiem. Wymiguję się od odpowiedzi.

- Chyba ze 35 cm mówię w końcu.

- Sorok.

40 cm – może to być prawda, choć raczej 35. Nie ma linijki. Nie jest to nawet mo­del sudański, lecz lacha ogiera, zresztą grubością też dorównuje tylko koniowi. Władi­mir staje na baczność - dzida w tej po­zycji ustawia się już nie prostopadle, ale pod kątem rozwartym do po­wierzchni ciała. Rura od roweru.

- Wsiądź - mówi.

Siadam na tej wygodnej długiej sztandze, a ona zupełnie się nie ugina. To dopiero bydlę!

- Teraz chcę cię pierdolić w dupę. Połóż się i pokaż.

Kładę się i rozwieram pośladki.

- Ładna dziura. Wejdzie.

Mocnymi łapami rozwiera mój otwór, podziwia, wkłada palec, później trzy, i jeździ nimi głęboko.

- Wejdzie - powtarza - ale najpierw Jura zrobi tam trochę miejsca.

Jura bez słowa wchodzi we mnie od tyłu. Ból jest niewielki, ale jednak go czuję. Jura pierdoli długo. Czuję, że za­raz poleci. Wreszcie krzyk Jury i sper­ma zalewa moje wnętrze. Władimir nie czekając naślinia swego konia i usta­wia się siedząco. Ja siadam na niego. Czuć mastkę. Władimir jest delikatny. Gdy łeb pokonuje i przedziera moje zwieracze, chuj powoli zaczyna się wtłaczać w dupę. Jura patrzy, a jego kolega delikatnie gładzi mnie po ciele i wpycha swego potwora. Co jakiś czas sprawdzam, ile jeszcze na wierzchu. Ciągle bardzo dużo., Zostało około 10 cm, Władimir mówi:

No dobra, dalej nie trzeba,  zaczynam jebać.

Trzymając mnie za półdupki swymi wielkimi łapami, potrafił tak koordyno­wać ruchy, aby te 10 cm były ciągle na wierzchu. Przezywałem niesamowitą ekstazę. Ten prostacki wiejski chłop dostarczał mi nieziemskich uniesień. Szczególnie wówczas, gdy nabijając się na tę sztangę odnosiłem wrażenie, że moja dziura nie ma końca – a kiedy powoli wysuwał tego kolosa, czułem jakby opuszczał mnie ogień. Oczy za­szły mi mgłą.

Nagle zmienił taktykę jednym ru­chem załadował me nogi na swoje sil­ne ramiona i rozłożywszy je maksy­malnie zaczął dupczyć w tej pozycji. Ruchy były teraz szybkie, gwałtowne, zatraciłem świadomość. Dziura była tak rozwarta, że gdy się tam chwyci­łem, poczułem, że mam w dupie pień grubego drzewa.

Władimir w pewnej chwili wyjął chu­ja i strzelał porcjami nasienia na moją twarz. Było tego tyle, że nie tylko twarz, włosy, piersi, brzuch i podbrzu­sze lepiły się od spermy. I ten zapach ­ostry i zajebisty. W tym momencie również ja rąbnąłem z rury. W prze­dziale pachniało samczym zapachem spermy i potu.

Rano Władimir sprawdził moją dziu­rę, która nawet nie bolała. Wylizał do­kładnie ten wielki odbyt, a Jura obcią­gnął mi druta. Była chyba szósta, ale na dworze trwała grudniowa noc. Chłopcy przyszli do siebie, ale byli cią­gle rozebrani; ja także. W przedziale unosił się coraz intensywniejszy za­pach chłopów (wiadomo, że w ra­dzieckich pociągach okna się nie otwierały), Szczególnie silnie odbiera­łem zapach żołnierskiej spermy i skarpet.

Zaczęła się znowu swobodna rozmowa. Władimir powiedział do mnie:

Jesteś prawdziwym skurwielem, a nie żadnym mięczakiem. Lubię ta­kich, co dają głęboko i bez ględzenia. My w naszej jednostce to ciągłe się pierdolimy lub ruchamy gruchę ręką. Tak się składa, że większość chłopaków ma pyty podobne do mojej, niektórzy krótsze lecz grubsze, inni nawet dłuższe okazy. Pod prysznicem, czy przy innej okazji walimy te konie, a czasami organizujemy zawody, kto strzeli najdalej. Raz zająłem nawet drugie miejsce – wyprzedził mnie tylko jeden byczek z Kaukazu, który dupnął prawie na dwa metry. To był armatni strzał. Dupczymy się dużo we wszystkie strony. Ja sam lubię dawać.

W tym momencie wypiął swoją wielką dupę w moją stronę i roz­sunął maksymalnie dziurę dłońmi. Była wielka, otwarta. W tej pozycji zmieściłaby wielką pomarańczę. Kulki analne nie dla nich - pomy­ślałem. Usiadł znowu i mówił da­lej:

- Dupczenie to męska rzecz. Nikt nikogo nie prześladuje. Go­rzej, gdy chłopak ma ochotę na ssanie chuja. Każdy dałby z chę­cią possać, ale samemu ssąc uchodzi za mięczaka. Czasami zdarza się, że trzeba nadstawić dupy jakiemuś oficerowi z potęż­ną pałą, ale to obowiązek. Zresztą przyjemny.

W tym momencie stukanie do drzwi.

- Czaj - mówi konduktor i wchodzi z trzema szklankami herbaty. Widok trzech gołych fa­cetów z podnieconymi chujami wcale go nie dziwi, a w kroku ro­śnie mu szybko maszt Zostawia herbatę, idzie zamknąć swój prze­dział i wraca. W jednej chwili wypuszcza ze swoich spodni potężnego ptaka i bezceremonialnie ładuje go w moje usta. Zaczyna się jazda.

- Świetnie ciągniesz! Jeszcze żadna kurwa tak mi nie dogodziła, a ciągnęło go dużo panienek w pociągu. Głębiej, głębiej! przynaglał i po chwili strzelił gorącą zawartością jaj. Sperma była słodka i bardzo gęsta. Wyjął chuja z moich ust i ściągnąwszy resztki nasienia ze skórki rąbnął nimi o podłogę. Ospermione palce dał do wyliza­nia Władimirowi. To bardzo pod­nieciło Władimira i po sekundzie konduktor leżał pod jego ciężkim cielskiem. Spodnie zdążył zdjąć, ale butów i skarpet już nie. Wła­dimir wpierdolił mu w pozycji kla­sycznej, choć konduktor wył nie­miłosiernie. Władimir długo wtła­czał w niego swoje soki, aż w końcu wyciągnął z dupy kon­duktora chlusnęła nadwyżka spermy. Ubrał się szybko i wy­szedł.

Pociąg zbliżył się do Ufy. Ufa powitała nas mgłą, śniegiem i wiatrem. Na koniec usłyszałem od Władimira:

Może jeszcze kiedyś się spotkamy, to wtedy moja dupa będzie tylko do twojego użytku.

Chyba na tamtym świecie ­pomyślałem i zrobiło mi się jakoś dziwnie smutno.


Żródło: http://docs9.chomikuj.pl/2166072029,PL,0,0,Ruskie-sołdaty.doc


Hej, jeśli podobało Ci się to opowiadanie - zostaw komentarz! Dużo to dla mnie znaczy. 

Jeśli chcesz jakoś inaczej się odwdzięczyć - zapraszam na moją wishlistę. Przyjmuję też używany sprzęt wojskowy ;) 

Łódź podwodna

TO OPOWIADANIE NIE JEST MOJEGO AUTORSTWA
Zostało uratowane z kopii nieistniejącej już strony internetowej  (clippo, bazilisheq, hydeparkowa grupa gay historie lub coś jeszcze innego). Były to początki internetu i mojej przygody z erotyką. Ratuje je przez wzgląd na kolejne pokolenia. Nie czerpię żadnej korzyści z tego tytułu. Jeśli jesteś autorem tego tekstu lub wiesz kto nim jest możesz skontaktować się ze mną w sprawie uznania autorstwa, edycji lub usunięcia ze strony. 
=======================================



Życie w wojsku bywa bardzo uciążliwe. Szczególnie, gdy służy się w marynarce, w dodatku większość czasu spędza się pod wodą. Nie wiem doprawdy co mi odbiło, żeby właśnie tam się zaciągnąć. Fakt, nie przemyślałem specjalnie tej decyzji i raczej zadziałałem impulsywnie, ale kiedy podpisałem kontrakt w zasadzie nie za bardzo już mogłem się wycofać. A wszystko przez Jima. 
Byliśmy ze sobą trzy lata. Poznaliśmy się jeszcze w collage'u. Przypadek sprawił, że mieszkaliśmy w jednym pokoju. Przez pierwsze pół roku wspólnego zamieszkiwania strasznie się męczyłem. Jim był wspaniale zbudowanym, mierzącym prawie 190 cm wzrostu blondynem, o cudownych błękitnych oczach. Był starszy ode mnie o trzy lata. Zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia. Tyle, że jeszcze wtedy nie byłem na tyle odważny, żeby otwarcie mówić o tym, że jestem gejem. A on sprawiał wrażenie prawdziwego psa na dziewczyny. Przynajmniej taką miał opinie, bo adorował wszystkie dookoła. Nie wiem, dlaczego nie zwróciłem uwagi wcześniej, że wszystkie jego opowieści o miłosnych podbojach, dotyczyły lasek, których nikt nie znał. Nigdy nie zdarzyło mu się przespać z żadną z dziewczyn, które z nami studiowały. Gdy go kiedyś ktoś zapytał o to odpowiedział, że nigdy nie podrywa dziewczyn, z którymi musi przebywać na co dzień, bo z tego tylko kłopoty. Nie ma ochoty wiązać się na stałe, a taka zaraz się zakocha i problem gotowy. Wyjaśnienie dobre jak każde inne. Wszyscy przyjęli je do wiadomości i nikomu nie przeszkadzał fakt, że reszta chłopaków takich skrupułów nie miała. 
Któregoś dnia Jim pojechał do rodziców, a ja zostałem, żeby uczyć się do testu. I oczywiście okazało się, że gdzieś mi wcięło wszystkie notatki. Przeszukałem dosłownie cały pokój i nic. W końcu pomyślałem, ze może zawieruszyły się gdzieś w rzeczach mojego współlokatora. No i wtedy stało się. Kiedy otworzyłem jego szafkę wyleciały z niej dwa magazyny. Zorientowałem się błyskawicznie, co to za pisemka. Sam nigdy takich nie kupowałem, bo bałem się, że ktoś może je znaleźć i wszystko się wyda. W ogóle, mimo że zdawałem sobie sprawę, że jestem gejem, byłem pod tym względem zupełną dziewicą. I seksualnie, i towarzysko. Do gejowskich knajp nie miałem po co chodzić, bo trochę mi jeszcze brakowało do przepisowych 21 lat. A tu szok. 
Nie mogłem się po prostu oderwać od gazetek. Już po kilku zdjęciach kutas stał mi tak, że mało nie rozerwał spodni. Usiadłem na łóżku, rozpiąłem rozporek, ściągnąłem gacie i zacząłem walić konia. No i oczywiście w tym momencie wszedł Jim. W pierwszej chwili nie wiedziałem co mam zrobić. Za to on wiedział. Podszedł do mnie i najpierw mnie pocałował, a potem wprowadził we wszystkie tajniki męskiego seksu. Powiedział, że podkochiwał się we mnie od początku, że te wszystkie opowieści o poderwanych pannach to tylko bajer, bo jeśli już kogoś podrywa, to facetów w klubach gejowskich. I tak zaczęliśmy być ze sobą. 
Trwało to trzy lata, aż kiedyś po wcześniejszym powrocie od rodziców zastałem go w łóżku z jakimś małolatem i dziewczyną. Jima z nią jeszcze pewnie bym zniósł, z nim pewnie trudniej, ale też bym jakoś przełknął, ale taki układ przerastał moją tolerancję. Wybiegłem z pokoju. Kiedy wróciłem po kilku godzinach Jim próbował mnie przepraszać, ale ja tylko spakowałem się i wyszedłem. I tak za tydzień kończyłem naukę. No i wtedy właśnie wymyśliłem, że żeby się od tego wszystkiego oderwać zaciągnę się do marynarki. Tym bardziej, że już czas jakiś temu stwierdziłem, że bardzo podniecają mnie mundury. Ale nawet nie wyobrażałem sobie co tam się może dziać. To co mnie tam spotkało przerosło wszystko, o czym mogłem pomyśleć. 
Po szkoleniu trafiłem na łódź podwodną. Byłem nowy i traktowano mnie z pewną rezerwą, ale wyczuwałem, że coś tu się dzieje. Mniej więcej po tygodniu wszystko stało się jasne. Wieczorem poszedłem do kuchni, licząc na to, że uda mi się przekupić kucharza i dostanę dodatkową porcję na kolację. Otworzyłem drzwi. Widok, który mi się ukazał, zaskoczył mnie zupełnie. 
Nagi kucharzyk oparty o ścianę pomrukiwał z zadowoleniem. Obok, na kolanach, młody koleś intensywnie pracował ustami, obrabiając mu dorodnego kutasa. Zdecydowanym ruchem zamknąłem drzwi. W końcu, czemu nie mógłbym wykorzystać sytuacji! Kucharz jednym ruchem ręki zachęcił mnie do zabawy. Chłopaczek przestał obciągać. Podszedł do mnie i zaczął zdzierać moje ubranie. Po chwili byłem już nagi. Mój kutas stał na baczność i niecierpliwie czekał na rozwój wydarzeń. 
- Nareszcie robi się ciekawie. - rzucił kucharz w moją stronę, jednocześnie ugniatając jaja leżącego marynarza. Nie czekałem już na nic. Wsadziłem swoją pałę w usta kolesia. On z nieukrywanym uśmieszkiem przyssał się do sterczącego kutasa. Facet robił to doskonale. Już po chwili byłem tak podniecony, że ruchałem go w usta, jak wytrawną kurewkę. Kucharz w tym czasie wylizał go dokładnie i jednym, stanowczym ruchem wsadził swego grubego kutasa w jego dupsko. Chłopaczek tylko zadrżał. Po chwili salę wypełniały jęki rozkoszy. Rąbany chłopaczek był bardzo zadowolony. Wił się, gdy kucharz wpychał swoją pałę po same jaja. Jednocześnie nie zapominał o moim kutasie. Jego sprawny język drażnił mi główkę. Lizał całego kutasa, nie zapominając o jajach. Odrabiał doskonale! Jeszcze tylko chwila i zalałem jego ładną buźkę potokiem białej spermy. Kolesiowi widocznie było mało, bo zlizywał z mojej pały resztki cudownego napoju. Kuchcik też chyba kończył, bo ruchał marynarza w tempie ekspresowym. Salę wypełniał tylko głuchy odgłos jęków i sapania. Nagle zatrzymał się, wyprężył i wbił się po same jaja. Wydał z siebie donośny jęk. Szybko wyciągnął fiuta i spuścił się kolesiowi na klatę. Ten także w tym momencie strzelił świeżą spermą, zalewając swój brzuch. 
- No, niezły jesteś, Smith! - powiedział kucharz do wydymanego przed chwilą kolesia i z uśmiechem na twarzy ubrał spodnie. - A ty, Brown, Po co tu przyszedłeś? -  patrzył na mnie jak na nieproszonego intruza!
- Miałem tylko jeden mały interes, ale w tej chwili nie ma to już żadnego znaczenia.- odparłem, zbierając się do wyjścia. W końcu dostałem coś o wiele przyjemniejszego, niż dodatkowa porcja żarcia.
- Ja też muszę już lecieć. Mam kilka ważnych rzeczy do zrobienia, a kapitan będzie wściekły, że tak długo mnie nie było. - dorzucił chłopak. Dopiero teraz zacząłem się mu uważnie przyglądać. Był nowy, służył tu dopiero od 2 tygodni. Był to przystojny, wysoki brunet o nieźle zbudowanym ciałku. A to co zrobił przed chwilą z moim kutasem, potwierdzało tylko to, że lubi bawić się w te klocki. Muszę stwierdzić, iż cała ta zabawa bardzo mi się spodobała. Kucharz wrócił do swoich zajęć. Otworzyłem drzwi i razem z nowym wyszliśmy z kuchni. Potem każdy poszedł w swoją stronę. 
Przez resztę dnia nie mogłem się skupić. Cały czas myślałem o tym bruneciku. Fiut stał mi przez większość czasu tak, że kilka razu leciałem do kibla, aby sobie ulżyć. Robota nie szła mi w ogóle. Wieczorem wróciłem do kajuty, marząc jedynie o położeniu się na swojej koi i dzisiejszej przygodzie w kuchni. Jak na złość, chłopaki zamiast położyć się spać, jak na porządnych marynarzy przystało, postanowili ulżyć sobie w monotonii służby i urządzili dobrą popijawę. Oczywiście z góry wiedziałem, że skończy się ona niezłą orgietką. Mimo to, spróbowałem zasnąć. Po jakiejś godzinie obudziły mnie dziwne odgłosy dobiegające z drugiej strony kajuty. Otworzyłem oczy i ujrzałem dość zaskakujący widok. Tak jak myślałem, impreza trwała na całego! W kajucie, oprócz mnie, znajdowało się jeszcze czterech innych kolesi. Wszyscy siedzieli w samych tylko slipach i grali w karty. Domyśliłem się, że przegrany pozbywa się kolejnych części ubrania. Z chęcią dołączyłem do zabawy. Po chwili wszyscy byliśmy nadzy, a karty leżały rozsypane na podłodze. Zaczęła się inna zabawa, o wiele przyjemniejsza. 
- Willson! Mam dziś na ciebie ogromną ochotę - stwierdził siedzący obok mnie rosły blondyn o imieniu Matt. W jednej chwili znaleźli się obaj na pierwszym wolnym łóżku. Skonstruowali liczbę 69 i zapomnieli o całej reszcie. Z wyjątkowym oddaniem i precyzją zaczęli lizać sobie jaja i od dawna sterczące już kutasy. 
- Weź go całego, Matt! Mocniej! - te jęki dobiegały z kąta, w którym dwaj napaleni chłopcy poznawali smak prawdziwego męskiego seksu. Pozostali chłopcy również nie siedzieli bezczynnie. Zaczęła się porządna orgia! Adam miał wyraźną ochotę, aby ktoś go porządnie zerżnął. Położył się na plecach i znacząco wypiął dupcię. Nie musiał długo czekać. 
- Co, masz chętkę pojeździć na moim koniu? Zaraz zobaczysz, jak potrafię przelecieć tę twoja zgrabną dupę!!! Nie będziesz w stanie jutro chodzić! - rzucił w jego stronę niski, ciemnowłosy chłopaczek. Miał krótkiego, ale bardzo grubego kutasa, a wystająca z napletka główka była cudownie czerwona. Najwyraźniej nie blefował, bo bez żadnych ceregieli wepchnął swoją pałę w otwór Adama. 
- Oh, cholera, ale brutal! - wyjąkał z sykiem Adam, chociaż nie wyglądało na to, aby chciał zejść z tak napalonego kutasa. 
- Zamknij się! Ruszaj dupą, jak na prawdziwego marynarzyka przystało! - odbębnił czarnulek i jeszcze mocniej wjechał swoim rozgrzanym walcem w owłosioną, zgrabną dupę Adaśka. 
Ponieważ towarzystwo nie próżnowało, postanowiłem także czynnie włączyć się do zabawy. Mój od dawna stojący fiutek również domagał się odrobiny przyjemności! Podszedłem do chłopców leżących na łóżku. Obciąganie dawno już sie skończyło. Teraz mniejszy, John, klęczał, a zajebiście umięśniony Włoch lizał jego dokładnie wygloną dupcię. Najwyraźniej oboje byli wniebowzięci, bo słychać można było tylko pomrukiwanie i stękanie. Podszedłem do Johna i wepchnąłem moją pałę w jego gorące usteczka. Nie protestował. Chyba był nienasycony, bo też natychmiast zaczął ją obrabiać. Najpierw językiem delikatnie jeździł po całym kutasie, od czasu do czasu liżąc główkę. Jednocześnie prawą ręką ugniatał moje nieco spuchnięte jaja. W tyle, Włoch skończył naoliwiać otwór Johna i powoli wciskał tam swoją maszynę. 
- Stary, co ty do cholery robisz? Mojej dupy Ci się zachciewa? Spadaj! - ryknął zaskoczony John, ale brunecik w ogóle się tym nie przejął. Przytrzymał jego pośladki i jednym, sprawnym ruchem przebił się przez oporny zwieracz. 
- Taka dupa, a ty jej żałujeszś Nic z tego, dziś jesteś mój! - z ironią w głosie powiedział zadowolony Włoch i zaczął ujeżdżać go w tempie ekspresu! John musiał się pogodzić, że to on tym razem udostępnia swej stajni dla cudzemu ogierowi. Zresztą po chwili jęczał już z rozkoszy, poruszając tyłkiem w rytm ruchów brunecika. Muszę przyznać, że ten trójkącik wprowadził mnie w niezłą ekstazę. Adam i jego towarzysz powoli kończyli. Obaj zaczęli wić się i wydawać coraz głośniejsze jęki. Nagle zastygli. Adam strzelił prosto na umięśniony tors kolesia. Biała lawa długo spływała po jego kutasie. Ten w tym samym momencie odwrócił go i zalał jego plecy. Wykończeni padli na łóżko. Nasz wesoły trójkącik też zbliżał się do końca zabawy. Najpierw wystrzelił Włoch. Jego sperma lała się cholernie długo. Nie sądziłem, że ktoś może mieć taki wytrysk. John zajęty moim fiutem, bez żadnej delikatności walił sobie konia. Ja czułem jak jego język i usta coraz mocniej zaciskają się na moim kutasie. Dochodziłem. Pała osiągnęła maksymalne rozmiary. Myślałem, że zaraz mi rozsadzi chuja. Trysnąłem lawą, ale John nie pozwolił mi wyjąć go ze swoich ust. Łapczywie połykał życiodajny napój. Po chwili zorientowałem się, że i on nie wytrzymał. Uwolnił zapas białej cieczy, która lała się na jego brzuch. Padliśmy zmęczeni na siebie. 
- No, na prawdę fantastyczna zabawa! - stwierdził Adam. 
- Dobra, a teraz spać! Jutro wpływamy do portu, więc będzie cholernie dużo roboty, a kapitan jak zwykle będzie szaleć. - skwitował Matt. Jak na rozkaz wszyscy znaleźli się w swoich kojach. Pora spać, trudno. Pomyślałem tylko, że byłoby fajnie wciągnąć w nasze grupowe zabawy mego nieznajomego z kuchni. Tak, spróbuję! 
- To, co chłopaki. Jutro powtarzamy imprezę? - zapytałem.
- Nie ma sprawy - odpowiedzieli jednocześnie: Adam i Matt. 
-No to do jutra.-  pomyślałem i pogrążyłem się w cudownym, erotycznym śnie. 


Hej, jeśli podobało Ci się to opowiadanie - zostaw komentarz! Dużo to dla mnie znaczy. 

Jeśli chcesz jakoś inaczej się odwdzięczyć - zapraszam na moją wishlistę. Przyjmuję też używany sprzęt wojskowy ;)