sobota, 21 stycznia 2023

Niespodziewana randka z Grindra II

Miałem bardzo dużo pomysłów w którą stronę pociągnąć to opowiadanie. Ten poniżej zdecydowanie najczęściej przebijał się w mojej wyobraźni - pewnie przez to jak często bywam ostatnio na siłowni. Mam nadzieję, że Wam się spodoba - powoli kiełkuje mi już pomysł na część 3. 


Miałem przejebane. 

Po tym jak Wojak sprytnie wmanewrował mnie w sytuacje, gdzie nie miałem wyjścia i musiałem obrabiać pałki kilku nieznajomym tego samego wieczoru, wiedziałem, że na tym się nie skończy. Nigdy nie zobaczyłem kartki z ocenami, które wystawili mi tego wieczora, ale musiała tam być co najmniej jedna "pała". 

A to znaczyło, że będzie poprawka. 

Wojak zostawił mnie zakutego w klatkę, żebym "nabrał pokory" przed powtórką z egamiznu. Miałem nadzieje, że chociaż mnie zerżnie, bo byłem tak napalony, że pewnie od bycia branym bym poleciał, ale Wojak był twardy. Co dziwne, chyba nawet sam sobie nie walił w tym czasie. 

Jedyną moją ucieczką od narastającej frustracji były wizyty na siłowni, gdzie mogłem trochę spuścić z pary. Już wcześniej chodziłem w klatce na siłownię, więc nie stresowałem się, że ktoś to zobaczy - miałem sprytny system zasłaniania się w kluczowych momentach, tak, że moja tajemnica była bezpieczna. 

Od akcji z naszym salonie wizyty na siłowni... nie były takie same. Za każdym razem, kiedy skrzyżowałem spojrzenia z jakimś byczkiem, albo wydawało mi się, że ktoś mi się przygląda jak pracuję na maszynach, zastanawiałem się czy to jeden z kolesi, którym wtedy obcigałem. Oglądałem nagrany wtedy filmik tylko raz, i nie byłem w stanie powiedzieć, czy któregokolwiek z nich bym rozpoznał. 

Zazwyczaj chodzę na siłownię rano, ale w czwartek miałem mnóstwo problemów z jednym zleceniem więc, musiałem przesunąć wyjście na późny wieczór. Minął już prawie tydzień od pamiętnego wieczoru, i moje podniecenie znacząco zeszło, mój zakuty gnat przestał już podrygiwać co chwilę - pojawiła się za to frustracja i zniechęcenie. 

Akurat pakowałem się na siłownię, kiedy Wojak wszedł do pokoju, z moim bidonem w ręku. 

-Zapomniałeś przedtreningówki. 

-Dzięki - odwarknąłem. Po kilku dniach w zamknięciu tracę ochotę na zabawy i było to słychać w moim głosie. 

-Dobra chodź, rozkuję cię. 

Spojrzałem na niego podejrzliwie. 

-Serio? 

-Tak. Oczywiście, nic za darmo. 

Wiedziałem, że będzie haczyk. 

-Co chcesz? 

-Wskakuj w swój strój sportowy. 

Wojak oparł się o ścianę i obserwował, jak zrzucam z siebie ubrania. Widziałem wyraźny kształt rysujący się w jego dresowych spodenkach. Z kieszeni wyciągnął mały srebrny kluczyk i bawił się nim. Uśmiechał się bandziorsko, kiedy golusieńki wyciągałem spodenki. 

-Gacie nie będą Ci potrzebne, zakładaj same szorty. 

Tak też zrobiłem i stanąłem przed nim na baczność. Podszedł do mnie i złapał mnie za jaja. Mój drąg próbował stanąć, ale klatka skutecznie mu to uniemożliwiała, w wyniku czego jądra były boleśnie ściśnięte pierścieniem. Wojak o tym wiedział i uciskał je boleśnie. 

-Zaraz obrobisz mi elegancko. Oszczędzałem dla ciebie. Ale sprawa jest prosta. Rozkuwam cię, ale masz zakaz dotykania się, jasne? 

-Tak. 

-Pięknie. Do tego jak skończysz trening, masz obowiązkową sesję w saunie - chodzisz coś spięty ostatnio, może się trochę zrelaksujesz. 

Co on kurwa kombinuje? Coś na pewno jest na rzeczy... 

Musiał coś wyczytać w moim spojrzeniu. 

-Nie patrz tak na mnie, przecież wiem, że Ci się to podoba. 

Miał drań rację. 

-Wracając: po treningu, wrzucasz z siebie wszystko, bierzesz ręcznik i idziesz do sauny. 

Wojak puścił mnie i podszedł do komody. Wyciągnął stamtąd zapasowy ręcznik i swoją kłodkę do szafki na siłownię. 

-Jak już zapakujesz obrania, telefon itp - zamykasz szafkę na tą kłodkę. Kod dostaniesz jak się spiszesz. 

Oho, czyli mam zaplanowane spotkanie. 

Wojak rzucił rzeczy na łóżko i zręcznym ruchem wyciągnął mojego fiuta ze spodni. Kluczykiem rozkuł plastikową klatkę. Zdjęcie jej było nieco bolesne po tak długim czasie - szczególnie, że miałem dość pokaźny wzwód. Ale ta ulga! Potem podciągnął mi z powrotem spodenki.

-A teraz jazda kocie, do roboty - wywalił swój karabin ze spodni. Nabrzamiały, i gotowy. Napletek lekko mu się zsunął i było widać, że się ślini. 

Padłem przed nim na kolana i wziałem się za to co wychodzi mi najlepiej. Chuj urósł mu tak bardzo, że nie byłem w stanie wziąć go w całości do ust. Wojak złapał mnie obiema rękami za głowę i zaczał metodycznie wbijać się we mnie raz za razem. Nie przeszkadzało mu zupełnie, że nie byłem w stanie wziąć oddechu. 

Bardzo szybko jak na niego zaczał postękiwać - musiał być ekstremalnie napalony. Ja sam byłem bardzo blisko - bo mój gnat po tak długim zakuciu był niesamowicie czuły i samo ocieranie o sportowe spodenki sprawiło, że byłem na granicy. 

-Wstawaj - warknał i zaczał sobie walić. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się zadziornie. Jednym ruchem odciągnął gumkę moich spodenek i przysunał się do mnie. Wycelował swoją strzelbę centralnie na mojego chuja i zaczął strzelać. Salwa za salwą. Jego gorąca sperma zalewała mojego penisa i podbrzusze. Miał tego sporo. Ostatnim ruchem strzepnął końcówkę i puścił gumkę. Moje luźne spodenki od razu przylepiły się do jego nasienia. Poczułem jak powoli spływa mi po jajach i coraz bardziej przesiąka materiał spodenek. Gotowało się we mnie - cała niechęć do akcji przeszła mi. Jedyne o czym marzyłem to, żeby też spuścić z kija. 

-To, zeby się lepiej ćwiczyło. 

Zajebiście, nie powiem, będę jebać spermą na kilometr. Musiałem się skrzywić nieco - Wojak poklepał mnie po policzku. 

-No już już. A teraz masz na przepłukanie ust i do roboty - wręczył mi bidon. Wziąłem łyka i od razu pomyślałem, że to pewnie pułapka. Wojak złapał za bidon i podniósł do z powrotem do moich ust. 

-Do dna byku. 

W smaku nic nie było dziwnego, ale wiedziałem, że coś jest nie tak. Spakowałem się i ruszyłem na siłownię. 

Miałem nadzieję, że zanim tam dojdę, sperma w moich spodenkach choc trochę zaschnie, ale przy tej ilości nie było to chyba możliwe. 

Na siłowni, na szczęscie było mało osób - poznałem to po ilości zajętych szafek. Jeden tylko koleś przebierał się gdzieś po drugiej stronie. Spojrzał na mnie kiedy zajmowałem szafkę i zatrzymał wzrok dłużej niż to było normalne. Odruchowo spojrzałem na swoje spodenki, bo miałem wrażenie, że plama spermy będzie widoczna na kilometr - tyle dobrze, że spodenki były czarne i nie było widać tak bardzo, że są mokre. 

-A może to jeden z tamtych kolesi?  - pomyślałem. Podnieciła mnie taka możliwość. Bardziej niż zwykle. Mój świeżo uwolniony przyjaciel bryknął, a ja zacząłem przypominać sobie Inwokację Mickiewicza w głowie - mój sprawdzony z czasów dojrzewania sposób, żeby szybko pozbyć się niechcianego wzwodu. 

Bezskutecznie. Mój członek twardniał w tempie ekspresowym i im bardziej starałem się nie myśleć o seksie - tym większy namiot pojawiał się w moich spodenkach. Zerknąłem na przebierającego się faceta - teraz już jawnie sie na mnie gapił - i uśmiechał się szyderczo. 

Zamknąłem szafkę i uciekłem na salę maszyn. Faktycznie nie było tu zbyt wielu osób - w kącie z luźnymi ciężarami kilku kolesi ciskało żelazo - wszyscy obcięci na krótko. Nie typowe byczki, ale nieźle przypakowani. Okej, tego miejsca muszę unikać. 

Na bieżni uświadomiłem sobie, co się stało. Skurwysyn zapodał mi viagrę. Ja pierdole. Dobry trening będzie. Musiało tak być, bo słyszałem lekki szum krwi w uszach i charakterystyczne "ciśnienie" w oczach.  Ciekawe co jeszcze dla mnie zaplanował. 

Zrobienie całego treningu, zajęło mi nieco więcej niż zwykle - starałem się unikać maszyn koło kogoś, bo mój namiot na pewno zwróciłby uwagę. Ćwicząc cały czas czułem jak główka mojego penisa ociera się o śliskie od spermy spodenki. Doprowadzało mnie to do szału. 

Kiedy skończyłem trening siłownia była już prawie pusta. Pierwszy sukces za mną. przeżyłem. Teraz druga część zadania. 

Wróciłem do szatni. Zrzuciłem z siebie przepocone ubrania i zaspermione spodenki. Wszystko wrzuciłem do szafki, wyciągnąłem ręcznik i zamknąłem szafkę na kłódkę Wojaka. Wziąłem ręcznik, zeby się nim owinąć - i wtedy ogarnałem, że ręcznik który od niego dostałem jest niewiele większy od ręcznika do rąk. Za cholerę nie dało się go owinać w pasie. Mogłem trzymać go jedną ręką, wtedy prawie zasłaniał mi krocze. 

-Jebany skurwysyn - warknąłem pod nosem i ruszyłem do sauny. Miałem tylko nadzieję, że będzie tak samo pusta jak siłownia. 

Pod drzwiami, ze środka usłyszałem głos rozmowy i gromką salwę śmiechu. Ewidentnie nie była pusta. Wszedłem do środka. Sauna była maleńka - pomieściła by może 8 osób na 2 piętrach siedzeń, które miały kształt litery L. W środku siedziało tych samych kilku kolesi którzy wcześniej ciskali żelazo. Trzech siedziało na wyższym piętrze a 2 na dole. Wszyscy umilkli kiedy wszedłem do środka. 

- Cześć - przywitałem się. 

-Siema, czołem... - odpowiedzieli.

Obleciałem ich wzrokiem - wszyscy dość szczupli, ale umięśnieni, obcięci na krótko. Jeden miał tatuaż na ramieniu, z polskim orłem. 

-Panowie, zróbcie miejsce koledze - powiedział siedzący na górze blondyn, do dwóch na ławce na dole. Blondyn był znacząco większy od pozostałych - widać było, że ma u nich autorytet. Może to ich trener.  

-Tak jest - odsunęli się na boki robiąc mi centralnie miejsce między sobą. Usiadłem i od razu przesunąłem się kawałek, bo plecami oparłem się lekko o mogę siedzącego za mną bruneta.

-Sorry.. 

-Luz stary, już się przesuwam a ty sie oprzyj wygodnie - powiedział do mnie brunet i poczułem jego rękę na ramieniu. Lekko mnie popchnął a moje plecy dotknęły rozgrzanych desek. W tej pozycji malutki ręcznik który trzymałem prawą ręką, był napięty do granic możliwości. Podniosłem się lekko i wysunalem kawałek spod tyłka, żeby mieć większy zapas z przodu. Problem w tym był tyko taki, że od razu bardziej było widać jak bardzo pała stoi mi pod spodem. Miałem nadzieję, że w półmroku sauny nikt nie zauważy. Brunet przesunął nogę tak, że lekko dotykała mnie w lewe ramie. Włosy na jego łydce drażniły mnie delikatnie i czułem zapach jego potu. 

- Dokładnie Panowie - rzucił blondyn gdzieś nade mną - trochę kultury. Nie jesteście u siebie na jednostce, żeby zachowywać się jak zwierzęta. 

-Gdyby nie pan, też byśmy teraz dupogodzony cisnęli jak reszta kompanii.  - rzucił, któryś tych u góry. 

-No przypał był straszny, chłopaki tak się cieszyli na te przepustki. Wiadomo jak beknął Wierzyński, za to że wszystkim przepustki wycofali?  - zapytał brunet nade mną. 

-Kto ma wiedzieć ten wie, Śliwa, ciekawość to pierwszy stopień do piekła. No chyba, że chcesz to dostaniesz tą sąma robotę co tamten gamoń i szybko się przekonasz? 

-Podziękuję.

-Tak myślałem. Z resztą znając chłopaków na kompanii to jeszcze się na nim odegrają... My tu gadu a sauna stygnie. Polejcie piec. 

Siedzący przy wyjściu facet, chyba najmłodszy z nich sięgnął chochlą do wiadra i polał kamienie. 

W saunie raz dwa zrobiło się ekstremalnie gorąco, i wszystkich trochę zatkało. Siedziałem blisko pieca i fala uderzeniowa walnęła mnie prosto w oczy.

-Panie sierżancie, mamy jeszcze godzinę - powiedział młody. 

Jęk zawodu rozszedł się po ekipie. 

-Nie marudzić i tak wam się upiekło, że nas puścili po zaopatrzenie. Nikomu ani słowa, że nie było opóźnień, zrozumiano? 

-Jasne, szkoda tylko że z tej przepustki nic nie wyszło. - powiedział siedzący za mną brunet.  

-A co, ciśnie w rozporku, nie? Gośka pewnie też lekko nie ma bez ciebie - rzucił siedzący obok bruneta facet. Głos miał niski i donośny - Nie martw się Andrzej ona pewnie znalazła sobie zastępstwo,

Kolejna salwa śmiechu rozeszła się po towarzystwie. 

-Ten się śmieje kto się śmieje ostatni, Tomek. - odgryzł się brunet. 

-Mówisz? A co, masz może jakąś kurewkę pod jednostką? I tak się nie dzielisz? 

Tomek, który siedział za oparł łokcie o kolana tak, że pochylił się mocno nade mną.

-Pod jednostką nie, ale wiesz dobry żołnierz zawsze sobie poradzi. 

Tym razem nie było wybuchu śmiechu. Coś w jego głosie, sprawiło, że włos mi się zjeżył na karku. Dyskretnie zerknąłem w lewo - gdzie młody żołnierz szczerzył się, patrząc na siedzącego za mną bruneta. Ten ruchem nogi zahaczył o mój ręcznik, leżący raczej luźno i szarpnął, odsłaniając mój wzwód. 

Jednocześnie poczułem, że kładzie mi rękę na ramieniu i mocno przyciska mnie do siedzenia, dając mi sygnał, żebym nawet nie myślał, żeby się ulotnić. 

-Chyba nam nie odmówisz kolego, co? - powiedział bezpośrednio do mnie. - To jakby... obywatelski obowiązek, wesprzeć armię. 

Naraz zlał mnie pot, niewiele mający wspólnego z gorącem. Mój członek stał tak, że  było to aż bolesne. 

-Tomek, chyba nie musisz pytać. Faceta zatkało, ale ewidentnie cieszy się na twój widok. 

Ręka Tomka przewędrowała na mój kark 

-To jak, pomożesz kolegom? 

Czy to była zasadzka Wojaka? Czy może to zupełny przypadek? Musiałem obstawiać, że to był jego plan - w końcu jakoś chciałem wrócić do domu, a wszystkie moje obrania zostały w szafce do której nie miałem dostępu. 

-Ja.. tak. 

-Tak jest, się mówi! 

-Tak jest! 

-Brawo, jeszcze będzie z ciebie żołnierz. 

Chłopaki zaśmieli się. W saunie zapanowało lekkie poruszenie. Ręczniki, którymi zasłaniali się mężczyźni zostały zsunięte, w powietrzu dało się wyczuć charakterystyczny zapach męskości. 

Siedzący po mojej prawej facet wstał

-Panowie, ja spasuje 

-Nie ma sprawy Damian, to obstawiaj wejście, żeby nie było przypału. 

-Jasne - Damian wyszedł i słychać było, że poszedł prosto pod prysznic. Chyba nie miał tyle elastyczności co reszta chłopaków. 

-No to do roboty kocie - Tomek zasadził mi siarczystką kelpę w kark.

-Hola Panowie - wtrącił się blondyn - porządek musi być. W kolejności szarży. 

-Czyli wielkości Panie sierżancie. - Rechot poniósł się po saunie. 

-Tomek i tak ma większą armatę. - któryś z nich rzucił.

-Wojtuś, do roboty - zadecydował sierżant. Wojtuś to był ten najmłodszy. Nie wydawał się wcale speszony. Wstał sprężyście i znalazł się tuż przede mną. Tomek pokierował moją głową, popychając ją do przodu. Karabin młodego żołnierza prezentował się doskonale - nie za długi, ale zawadiacko wykrzywiony do góry. Jak z obrazka. Miał krótkie, ciemne włosy, zwieńczące nasadę członka. Wygladał jak wyrzeźbiony. 

-Młody masz 3 minuty rozumiesz? Bo mnie rozsadzi jak nie spuszczę. 

-Nie ma sprawy Tomek. 

-No to, polerka, kocie. 

Pchnięcie w mój kark, mocne i stanowcze, sprawiło, że musiałem wziąć go całego na raz. Nie pozwolił mi się wycofać, kiedy członek Młodego spenetrował moje usta, a ja w pierwszym odruchu chciałem się odsunąć. Tomek docisnął tylko mocniej, aż mój noc zadokował w drapiących włosach łonowych. 

Przytrzymał mnie tak chwile, a potem powoli luzował rękę, żebym mógł się nieco wycofać. Na tyle, żeby wziąć oddech, ale nie na tyle, żeby cały gnat wyszedł z  moich ust. 

-Bierzesz go na raz, słyszysz? Karabin załadowany musi wystrzelić. 

-To kwestia bezpieczeństwa - rzucił czwarty z nich. 

Nawet gdybym chciał nie mógłbym odpowiedzieć, po poczułem mocne pchnięcie z tyłu głowy. zaczeło się regularne nadziewanie mnie na karabin Młodego. Dzięki temu, ze nie musiałem kontrolować rytmu, mogłem skupić sie na rozluźnieniu szczęki i gardła, przez co Młody wyjeżdzał we mnie jak tłok. Tak też sapał i było pewne jak dwa plus dwa, że zaraz zaleje mnie żołnierska sperma. 

Kiedy zaczął strzelać. Tomek odciągnął nieco moją głowę, przez co większość spustu wylądowała w moich ustach. Spermę miał słodką i gęstą. Odruchowo zacząłem ją łykać, żeby się nie zadławić. 

Młody w końcu zamarł i wysunął swój karabin. Wycisnął jeszcze ostatnią kroplę i wytarł mi o wargi. 

-Co się mówi, kocie? - Warknął do mnie Tomek. 

-Dziękuję. 

-Dziękuję i proszę o więcej. - poprawił. 

-Nie ma sprawy - rzucił ten czwarty którego imienia nie znałem. Wojtek wyszedł z sauny, a ten czwarty zszedł na podłogę. - Klękaj, bo ci za dobrze chyba. 

Tomasz zluzował chwyt i zsunąłem się na podłogę. 

Ten czwarty miał drąga mniej więcej tej samej długości ale znacząco grubszego. Wziąłem go do ust i poczułem, że facet zarzucił mi ręcznik na szyje po czym złapał mocno z obu stron, robią z niego swego rodzaju uzdę. Kontrolował w ten sposób szybkość i głębokość pchnięć. Rżnął mnie energicznie, co jakiś czas zwalniając, chyba nie chciał dojść za szybko. 

-Ale się z nim bawisz, Grzesio, weź spuść i daj innym spuścić. 

Grzegorz wziął to sobie do serca - skrócił uzdę i zaparkował tak głęboko w moim gardle, że nie byłem w stanie oddychać. Zręcznym ruchem bioder zaczął dojeżdżać mnie jeszcze głębiej, niż myślałem, że to możliwe. Krótkie i szybkie ruchy, które wykonywał, sprawiały, że nie miałem jak odpocząć nawet na chwilę. Kiedy wreszcie poleciał, był tak głęboko, że nie poczułem nawet smaku - spuścił mi się prosto do gardła. Sprawiło to, że zacząłem się krztusić, ale nawet wtedy nie zwolnił uzdy. Bardzo szybko zaczął za to wiotczeć, co było moim jedynym ratunkiem. Nawet jak opadł, był znaczących rozmiarów. 

-Do czysta, kocie - rzucił komendę. Odciągnąłem wargami napletek, który zdążył się zsunąć  i językiem wypełniłem jego rozkaz. 

-No, elegancko. Panowie, zostawiam go Wam. 

-Sierżancie, mogę? 

-Czekaj Tomek, fajną akcję nam tu dziś nagrałeś. Dobry pomysł miałeś z tą siłownią. Daj mi szybko spuścić, to się potem z chłopakiem pobawisz, bo zasłużyłeś na coś ekstra. 

-Tak jest. 

Wciąż na kolanach przetarłem oczy, bo od tej akcji zacząłem mocno łzawić. 

-Do mnie kocie - usłyszałem blondyna. Wstałem i spojrzałem z czym przyjdzie mi się mierzyć. Jego giwera była... elegancka. Ewidentnie musiał być obrzezany. Ogromny żołądź błyszczał, między jego rozchylonymi nogami. Klęknąłem na podeście pierwszego piętra i pochyliłem się do szabli. Blondyn rozparł się i założył ręce za głowę i zamknął oczy - pewnie wyobrażając sobie, że laskę robi mu jego dziewczyna. Obrabiałem mu rytmicznie - góra dół - starając się schodzić coraz głębiej. 

Wtedy poczułem, że Tomek stanął za mną i jego karabin ociera się pomiędzy moimi pośladkami. Powoli, czasem zahaczając o mój zwieracz, a potem zsuwając się dalej. Nie byłem w stanie powiedzieć jak wielki jest jego sprzęt, ale czułem, że nie mały. 

Po kilku minutach takiej akcji blondyn złapał mnie za włosy i odciągnął od swojej pałki. Myślałem, że coś robię nie tak - ale chłop musiał być już na finiszu, bo zaraz, prosto w moją twarz wystrzeliła salwa jego spermy. Nie mogłem się powstrzymać i spróbowałem ściekającej po twarzy śmietany. Była nieco gorzka, drapiąca. 

-No to Tomek - my się ogarniamy a ty zamknij temat. Czas operacyjny 15 minut. 

Długo nie musiałem czekać, Tomek pochylił się i zebrał mi ręką z twarzy spermę dowódcy, po czym rozsmarował mi ją między pośladkami. Na takim poślizgu wjechał we mnie - powoli, ale stanowczo, nie dając zbyt wiele czasu na rozluźnienie. Miałem wrażenie że wsuwa się we mnie w nieskończoność, w mojej wyobraźni jego kutas mierzył już z 30 centymetrów - tak powoli i metodycznie mnie nadziewał. W końcu poczułem jego jaja na swoich i wiedziałem, że zadokował. 

-Wiedziałem, że do pyska byś nie dał rady go wziąć, więc ostatnio ci odpuściłem. 

A więc to był Tomek! Drugi z facetów, którym wtedy obrabiałem który tylko zlał mi się do pyska. Przynajmniej wiem, że to nie dzieło przypadku a plan Wojaka. 

-Teraz nie będzie tak lekko, ale może poprawisz ocenę.

Wyjechał ze mnie całkowicie a potem nabił mnie ponownie. I tak zaczał mnie rżnąć - wychodząc całkowicie i wjeżdżając z powrotem całą długością. Po kilku takich ruchach, kiedy przywykłem do jego rozmiaru ogarnąłem, że trep praktycznie całą swoją długością naciera idealnie na moją prostatę. Byłem ekstremalnie podjarany po tak długim czasie w zamknięciu. Powoli zaczęło nabudowywać się we mnie napięcie a ja całkowicie zatraciłem się w poczuciu bycia nadziewanym na jego karabin. 

Nie mogłem powstrzymać się i zacząłem lekko jęczeć, bo czułem, że narastający orgazm jest tuż tuż, a Tomasz jechał mnie coraz szybciej. 

Kiedy byłem o włos o tego żeby polecieć, trep westchnął głęboko i ostatnim ruchem nabił mnie po same jaja. Zaczał się we mnie zlewać. Teraz kurwa?! Zacząłem powoli ruszać się do przodu i do tyłu, żeby i siebie wreszcie spuścić, ale poczułem jego ciężką łapę na karku. 

-Nie wierzgaj, kurwa. Bo jeszcze polecisz. 

Co za gnojek. Specjalnie mnie tak zajechał? 

Widmo spełnienia, zblakło nieco a gdzieś po minucie wysunał się ze mnie, wciąż twardy. Klepnął mnie siarczyście w pośladek. 

-Pod prysznic. 

Wyszedłem za nim do pomieszczenia z prysznicami. Była to otwarta sala. Tomek odkręcił wodę i zaczał sie myć. Zgłupiałem. Myślałem, że to ciąg dalszy zabawy, a on po prostu spuścił z kija i przestał się mną interesować. 

-Co tak czekasz? Chyba też musisz, się ogarnąć? Właź pod wodę.

Kiedy ja szybko spłukiwałem z siebie spermę i pot, on skończył i wyszedł do szatni. Dwie minuty później poszedłem jego śladem. Tomek właśnie wiązał buty - brązowe żołnierskie trepy - ubrany w spodnie moro. Reszta ekipy czekała już na niego, też w mundurach. Młody oparty o szafki podeszwą buta, z rękami w kieszeniach. A ja pomiędzy tym wszystkim jak mnie pan bóg stworzył, bez nawet ręcznika, który został w saunie. 

-Ekhm... - chciałem zapytać o kod do mojej kłodki - ale sierżant nie dał mi dojść do głosu. 

-Na co czekasz kocie? Tak będziesz po mieście łazić? Wojtuś, ogarnij kolegę. - Młody sięgnął do szafki o którą się ubierał i wciskał mi w ręce pakunek. Mundur i buty. 

- Co to ma kurwa znaczyć? Pytałem sam siebie. 

-Mówiłem ci kocie, że masz ocenę poprawić, a ty podszedłeś do innego przedmiotu - rzucił Tomek. Także poprawka dopiero przed tobą. Ubieraj się bo czas nas goni. 

W amoku zacząłem wkładać na siebie oliwkową bieliznę, spodnie w kamuflażu i bluzę. Na koniec zasznurowałem żołnierskie buty. Byłem gotowy. Tomek popchnął mnie i ruszyłem za chłopakami do wyjścia z siłowni. Moje ubrania mój telefon - zamknięte w jednej z szafek - a ja zdany na łaskę tych żołnierzy. Zobaczyłem w lustrze swoje odbicie - trep, zupełnie jak oni, nikt by nie zobaczył różnicy. A na mundurze imiennik z nazwiskiem "Wierzyński". 

Autor: Saigteoir


Hej, jeśli podobało Ci się to opowiadanie - zostaw komentarz! Dużo to dla mnie znaczy. 

Jeśli chcesz jakoś inaczej się odwdzięczyć - zapraszam na moją wishlistę. Przyjmuję też używany sprzęt wojskowy ;) 

4 komentarze:

  1. Fajnie,że wreszcie dodałeś 2 część. Nie mogę się doczekać kolejnej

    OdpowiedzUsuń
  2. Super kontynuacja! Pięknie go wzięli na saunie. I ta akcja z ubraniami i mundurem. Mam nadzieję, że dalej będą go łądnie szkolić, trzeba wytresować pożądnie "kota". Czekam bardzo na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń