niedziela, 1 września 2024

Niespodziewana randka z Grindra III

 Siedziałem na pace wojskowej ciężarówki i starałem się opanować gonitwę myśli. 

W co ja się, do cholery, wpakowałem?

Wokół mnie słyszałem żołnierzyków, którzy mnie uprowadzili, ale nic nie widziałem. Przed wejściem na pakę, pomiędzy skrzynki z zaopatrzeniem, skuto mi ręce za plecami, do ust wepchnięto zaimprowizowany knebel, w postaci skarpety jednego z nich i taśmy klejącej, a potem na głowę założono worek. 


Siedziałem na ziemi, z rękami skutymi za plackami, a na przeciwko mnie na ławeczce pod ściana siedziało trzech mundurowych. 


Poczułem nacisk na kroczu - któryś z nich musiał wyciągnąć nogę i położyć na moim rozporku. Podeszwa coraz bardziej dociskała mi jaja, przez wojskowe spodnie. Poczułem, że mój gnat znowu się podnosi - widać tabletki, które zafundował mi Wojak były mocne. 


-Ani mru mru kocie - lekko kopnął mnie w kroczę. Po głosie poznałem, że to był Tomek  - Rozumiemy się? 

Pokiwałem tylko głową w worku, bo nie miałem innego sposobu, żeby dać im znać, że się zgadzam. 


Jechaliśmy dobre pół godziny. Po jebaniu, które zafundował mi Tomek, czułem, jak z mojej obolałem dupy powoli wypływa jego sperma. Moje spodnie zaczęły robić się coraz bardziej mokre. Ile on tego miał? 


Mimo niepewności tego co się ze mną stanie, nie potrafiłem stłumić rosnącego we mnie podniecenia. Z tego co rozumiałem, jechaliśmy na jednostkę. Co się tam ze mną stanie? Mogłem być pewien, że nic dobrego. 


-Chłopaki dali cynk, że już kończą na poligonie. 

-Panowie nawet nie wiecie, jak ja się cieszę, że nas to gówno ominęło. 

-Pierdole, przebieżki w szpeju przy takiej pogodzie. Leje się z człowieka jak z cebra, i nawet chwili, żeby się odlać. 

-No pamiętacie jak Młody zlał się w biegu, bo czas musiał się zgadzać? 

-Hehe…nooo. Nie on jeden z resztą. 


W końcu gdzieś się zatrzymaliśmy, a żołnierze zaczęli wypakowywać skrzynie. Przyszła też pora na mnie 

-Weźcie Wierzyńskiego za kontenery, za raz przyjdę? 

-Sierżancie, przecież to nie…..

-Zamknąć się, szeregowy. 

-Jasne. 

Dwóch mundurowych podniosło mnie za ramiona i wyprowadziło z ciężarówki. Przeszliśmy kilka set metrów, a potem usadzili mnie na ziemi. Sami chyba zajęli się tym, czym wszyscy żołnierze bez zadania - paleniem fajek. Zapach dymu papierosowego mieszał się z wyraźnym, ostrym zapachem starego moczu. 

Po kilku minutach ktoś zerwał mi worek z głowy. Tomasz.

Sprawdził czy knebel dobrze trzyma a potem poklepał mnie po policzku. 

-No kocie to teraz pobawimy się z armią. Najpierw damy ulżyć tym co mają kose z Wierzyńskim. Postawie go do pionu. 

Młody z Grześkiem podnieśli mnie i wtedy zauważyłem, że faktycznie stoimy przy latrynach. Była to w zasadzie długa betonowa ścianka, pod stojącą na metalowych kolumnach wiatą. W ściance umieszczone były pisuary, chyba ze dwadzieścia. 


Tomasz złapał mnie za kark i poprowadził do stojącej na środku kolumny. 

- Przytrzymajcie go. - Kiedy chłopaki trzymali mi ręce on rozkuł mi dłonie i skuł ponownie - tym razem tak, że ręce miałem skute za filarem o który byłem oparty. Skuto mi też nogi kajdankami  z dłuższym łańcuchem, tak że nie mogłem podnieść ich, żeby kogoś kopnąć. Tomasz podszedł od przodu i uśmiechnął się diabelsko. 

-Typowy marsz ma 12 km. Chłopaki przez większość czasu biegną. Piją ile mogą, ale nie ma czasu żeby się odlać. Pisuarów zawsze brakuje.


Żołnierz rozpiął rozporek w moim moro i wziął wyciągnięty nie wiem skąd samochodowy lejek. Wsadził mi do w spodnie, tak, że od razu stało się jasne jaka będzie moja rola. Na głowę wrócił płócienny worek. Po czym jak gdyby nigdy nic odeszli. 


Nie wiem ile tak czekałem ale w końcu usłyszałem pokrzykiwania i zbliżający się powoli grom dziesiątek obutych stóp uderzających w piach. 

Kompania dotarła na miejsce. Po chwili ktora musiała być podsumowaniem ćwiczeń usłyszałem gromką odpowiedź żołnierzy a potem gwar rozmów. Powoli zbliżały się w moją stronę. 

-Czekaj Janek, bo mnie zaraz rozpierdoli, potrzymaj jak możesz

Trep któremu chciało się chyba najbardziej dotarł wreszcie do latryny. 

-O Kurwa! Janek cho no tu. - poczułem że sprawdza imiennik na mojej piersi. 

-Wierzyński skurwolu, w końcu cie dopadli co? 

-Pierdole, Kamil ale go załatwili. 

-Obiłbym mu mordę, za tą przepustkę.

-Panowie, bez rękoczynów - usłyszałem gdzieś z boku głos Tomasza - czyli jednak miał nade mną pieczę. 

-Zróbcie co macie zrobić i zwolnijcie miejsce. 

-To się rozumie, zaraz tu będzie tona chłopa. 

Żołnierz imieniem Kamil musiał w końcu rozpiąć rozporek i wywalić swoją faję bo poczułem jej uderzenie na lejku w moich spodniach. A chwilę potem gorący strumień zaszumiał wpadając w lejek - i prosto w moje bokserki. Polał mi się po nodze, mocząc spodnie i buty. Od razu poczułem jego ostry zapach. Mój oprawca musiał mieć tego sporo, bo lał dobre pół minuty. 

-Dobra Kamil, dawaj bo ja też muszę 

-To lej, na co czekasz? 

-W sumie….

Drugi z żołnierzy przysunął się bliżej i dołączył swój strumień do strumienia Kamila.  Ten pierwszy ostukał fujarę o lejek i odszedł, ale pojawiali się kolejni. 

Plotka musiała szybko się roznieść, kolejni żołnierze przychodzili i ubliżali mi myśląc że jestem Wierzyńskim. W końcu było ich tylu, że nie chciało im się czekać, poczułem więc, że niektórzy leją prosto na mnie, a pod moimi podeszwami rośnie kałuża ich moczu. 

-Dawajcie go na glebę - powiedział któryś i poczułem, że ciągną mnie za ramiona w dół. Upadłem na kolana prosto w błoto, a strumienie moczu zaczęły spadać na moją głowę, kark i klatkę piersiową. Czułem jak wypływa mi za kołnierz i szybko nasiąka nim worek który mam na głowie. Oddychanie stało się problemem. W pewnym momencie przy zaciąganiu powietrza mokry materiał worka przywarł mi do nosa i zacząłem się dusić. 

-Więc tak wygląda waterboarding -  pomyślałem otrząsając energicznie głowę, żeby odblokować sobie dostęp do powietrza. Udało się. Na chwilę, Sytuacja powtarzała się kilkukrotnie - i walcząc o przetrwanie nie byłem w stanie skupić się na tym co mówią żołnierze. W końcu jednak wszystko ucichło.


Ktoś rozkuł mi nogi i ręce

-Rozbieraj się - usłyszałem. 

Zdjąłem worek z głowy i zobaczyłem znowu Tomasza w towarzystwie Młodego. Ściągnąłem z siebie przemoczony mundur i włożyłem go do plastikowego worka, który podał mi Młody. Wtedy Tomasz odkręcił zawór w ścianie latryny za pomocą węża ogrodowego mnie spłukał. 

Dali mi się potem do ubrania jednoczęściowy kombinezon. Ręce znów skuto mi za plecami, a na szyi pojawił się łańcuch. Zaraz potem nowy, czarny worek. 


Poprowadzono mnie piechotą dobre kilka kilometrów. Potem weszliśmy do jakiegoś budynku. W końcu powalono mnie na kolana i przyciśnięto do ściany. Zdjęli mi worek z głowy.


Klęczałem przed ścianą - z rękami skutymi za plecami na wprost czegoś co musiało być glory holem. Do łańcucha na mojej szyi przyczepiono dwa krótsze, które sprawiły, że nie mogłem odsunąć się od otworu w ścianie na dalej niż kilka centymetrów. 


Tomasz kucnął obok mnie. 

-Czasem z chłopakami zrzucamy się na dziwki, żeby odreagować. Żeby nie było przypału na jednostce, mamy układ, że mogą obsługiwać nas tylko tutaj. Rozumiesz, chłopaki mieli dzisiaj ciężki dzień. Normalnie były by tu 3-4 dziewczyny zajmujące się nami na zmianę. 

Obawiam się, że tym razem cała przyjemność będzie po twojej stronie. 

Pomyślałem o tych wszystkich facetach, którzy jeszcze przed chwilą poniewierali mną na poligonie - o tym, ja sfrustrowani i zmęczeni będą chcieli sobie ulżyć. Kurwa ilu ich mogło być?
Jakby czytając w moich myślach Tomasz powiedział 

-Jakieś 60 chłopa zostało tu dziś uziemionych. 

Przełknąłem ślinę.
- Nie dam przecież rady. 

- Lepiej żebyś dał, niektórzy będą chcieli spuścić z kija więcej niż raz. No to ja, idę powiedzieć chłopakom, że dziewczyny przyjechały, a ty, kocie, staraj się najlepiej jak potrafisz, to może zaprosimy cie tu znowu.

Tomasz wyszedł i usłyszałem, że gromkim głosem coś mówi, w sali obok. Chwilę potem po drugiej stronie zobaczyłem otwierane drzwi i wojskowe spodnie żołnierza, ktory zbliżał się do otworu. Zanim rozpiął rozporek poczułem, że chłopaki nie mieli czasu na prysznic po biegu. Chwilę potem obrabiałem pierwszy karabin na kompanii…


W domu Wojak czekał wyjebany na kanapie. Wszedłem do przedpokoju, ciągle ubrany w kombinezon czołgisty. 

-Tomek dzwonił że się spisałeś. 

-Nie mam siły Wojak, padam na pysk i szczęka mnie boli tak, że nie chce mi się gadać. 

-No ale chyba ci się podobało - wstał i złapał mnie za kombinezon w okolicy krocza. Odznaczały się tam wilgotne plamy. Po raz pierwszy poleciałem od opierdalania pały. 

Nie skomentowałem tego. Wojak rozpiął suwak mojego kombinezonu i ściągnął mi go do ud, po czym wszedł we mnie na poślizgu który ciągle dawała sperma Tomasza. 

Rżnął mnie tego wieczora długo jakby rozkoszując się tym ile przyjemności moje ciało dało przed chwilą całej kompanii żołnierzy. 

Kiedy opadł na mnie oboje prawie zasnęliśmy ze zmęczenia. 

-Tomasz mówi, że zdałeś egzamin. - szepnął w moje ucho przyciągając mnie do swojej piersi. - I że chłopakom podoba się nowy lachociąg. Chcą znów zaprosić te samą laskę na kompanie. Zdaje się, że masz nowy etat, Strzelec. Powiedziałem mu, że co drugi piątek będziesz do jego dyspozycji. 


Autor: Saigteoir

czwartek, 22 sierpnia 2024

Adam 04.2002 - 5 prezerwatyw (w odwiedzinach na przepustce)

TO OPOWIADANIE NIE JEST MOJEGO AUTORSTWA
Pochodzi z wydawanego dawno temu czasopisma dla gejów Adam. Niektóre numery można jeszcze odnaleźć na chimikuj.pl. Nie czerpię żadnej korzyści z tego tytułu. Jeśli jesteś autorem tego tekstu lub wiesz kto nim jest możesz skontaktować się ze mną w sprawie uznania autorstwa, edycji lub usunięcia ze strony. 
====================================== 


Przemek z  Łukaszem są parą od roku. Kilka miesięcy temu zostali rozdzieleni. Przemek dostał powołanie do wojska. Najgorsze jednak było to, że otrzymał przydział do jednostki na drugim końcu Polski. 

Pewnego razu  Łukasz złożył mi zaskakującą propozycję. Przemek miał dostać swoją pierwszą przepustkę. Była ona jednak na tyle krótka, że nie opłacało mu się przyjeżdżać. Zaproponował spotkanie tam, na miejscu. Mało tego. Przemek poznał w wojsku kolegę. Roman, bo tak miał na imię, był bi. Robił to już z dziewczynami, a miał ogromną ochotę, by spróbować z facetem. Przemek, gdy o tym rozmawiali, od razu pomyślał o mnie. 

Pomysł był więc prosty: ja z  Łukaszem przyjedziemy do nich, wynajmiemy sobie pokój hotelu, aby się zabawić. Najpierw miałem wątpliwości, ale po telefonicznej rozmowie z Przemkiem, gdy zaczął wychwalać urodę Romana i to, że chłopak autentycznie ma ochotę i jest napalony, zgodziłem się. 

Umówiliśmy się w sobotę na 13.00, niedaleko ich jednostki. Czekając na nich mogliśmy sobie z  Łukaszem poobserwować wielu żołnierzyków kręcących się wokół jednostki. W końcu pojawili się ci, na których czekaliśmy. Przemek zawsze mi się podobał, a w mundurze wyglądał naprawdę ekstra. Jednak ja od razu skupiłem całą swoją uwagę na tym drugim. 

Roman okazał się wysokim, ładnie zbudowanym chłopakiem o brązowych oczach. To taki typ, za którym na ulicy ogląda się prawie każda dziewczyna czy chłopak gustujący w chłopakach. A tu dodatkowo ten jego zajebisty mundur moro, nienagannie założony beret i pas. 

Łukasz z Przemkiem zaczęli się obściskiwać. W końcu zakochana para nie widziała się półtora miesiąca. Natomiast Roman podał mi dłoń i chłodno się przedstawił. Poszliśmy coś zjeść, bo chłopaki byli głodni. Wojskowa strawa im obu nie za bardzo odpowiada. Trochę rozmawiałem z Romanem, ale żołnierz nadal był bardzo spięty i małomówny. Przestraszyłem się, że może chodzi o mnie, może mu się nie podobam. 

Moje wątpliwości rozwiał Przemek. Po zjedzeniu obiadu poszliśmy do klubu gejowskiego na piwo i właśnie w drodze mój kumpel odciągnął mnie na bok i powiedział, że Roman jest trochę skrępowany. Nigdy nie uprawiał seksu z facetem i nie chciałby niczego popsuć, tym bardziej że bardzo go pociągam. Postanowiłem postarać się go wyluzować. Jednak tak naprawdę nie musiałem się zbytnio wysilać. Po prostu fajnie nam się w czwórkę rozmawiało, a do tego wypite piwa działały bardzo pozytywnie. 

Chłopaki mieli w wojsku taką dyscyplinę, że przez ten pierwszy okres nie było mowy ani o alkoholu, ani o seksie. Byli więc bardzo wygłodniali tak jednego, jak i drugiego. I to było widać. Moi dwaj starzy kumple tulili się do siebie i obejmowali. Także Romanowi musiała udzielić się ta atmosfera. 

W pewnym momencie położył mi rękę na kolanie i uśmiechnął się. To był dla mnie sygnał. Przysunąłem się bliżej, a on objął mnie i zaczął gryźć z tyłu w szyję. Szeptał przy tym czułe słówka typu: podobasz mi się; masz ładne oczy; mam na ciebie ochotę; zrobię ci dobrze jak nikt wcześniej itd. W jego głosie słyszałem ogromne napięcie, podniecenie, ale i pewność siebie. Widział, że na niego lecę, a do tego wypite piwo i jego mundur sprawiały, iż czuł się bardziej dominujący. A mnie, rzecz jasna, było przyjemnie. 

Musiałem w pewnym momencie przerwać i wyjść do kibla się odlać. Stanąłem przy pisuarze. Nagle ktoś zaczął mnie od tyłu obejmować. Przestraszyłem się. To był Roman. Dosłownie „przylepił się“ od tyłu. Cuchnęło od niego piwem, miał już nieśle w czubie. Zaczął mnie lizać i zapytał: – Czujesz to mięsko na tyłku? Dzisiaj zapozna się z twoją dziurą! Koleś mnie rozbroił, tym bardziej, że rzeczywiście czułem, iż w spodniach swego munduru nosi naprawdę sporo. 

Roman wyciągnął z kieszeni paczkę prezerwatyw i powiedział:
– Wybrałem je specjalnie dla ciebie, z podwójnym nawilżeniem. Jest ich pięć i zamierzam wszystkie wykorzystać na twojej dziurze, Misiek!

Zrobiło mi się gorąco. Roman gwałtownym ruchem wepchał mnie do kabiny, po czym do niej wszedł. Rozpiął zamek u spodni i wywalił swojego kutasa na wierzch. Zrobił na mnie ogromne wrażenie, bo naprawdę był wielki. Różowy, z ogromną główką przypominającą kształtem grzyba. Wyglądał wspaniale, stercząc na tle spodni moro. 

Roman zażądał, abym opuścił spodnie i się odwrócił. Domyśliłem się, że chce wykorzystać pierwszą z prezerwatyw. Cholernie 11 się podjarałem, ale jednocześnie nie do końca dałem się ponieść emocjom, więc zacząłem go prosić, żebyśmy nie robili tego w kiblu, ale pojechali do hotelu. No i udało mi się go jakoś przekonać. Schował tego ogromnego fiuta do spodni i wyszliśmy do chłopaków. 

Oni też mieli już ochotę na zabawę, więc pojechaliśmy. Pokój wynajęliśmy z  Łukaszem już wcześniej. Dwuosobowy, bo potrzebowaliśmy w zasadzie tylko dwóch prycz. Ledwo przestąpiliśmy próg, a tamci dwaj dosłownie rzucili się na siebie.

Chwilę później, nadzy, baraszkowali dogadzając jeden drugiemu. Roman do sprawy podszedł równie szybko. Przewrócił mnie na łóżko, położył się na mnie i zaczął całować. Jednocześnie obaj nawzajem się rozbieraliśmy. Ściągnął mi koszulę, całując tors dojechał do spodni, których też całkiem sprawnie mnie pozbawił, podobnie jak bokserek. 

Obrócił mnie na brzuch i wstał. Zdjął spodnie i bluzę munduru, którą zdążyłem mu rozpiąć. Nałożył pierwszą z gum i przystąpił do działania. O dziwo, poszło mu całkiem sprawnie. Kilka pchnięć i fiut Romana wbił się w moje „oczko 12 kakaowe“. Właściwie bez bólu. 

Pchał mocno i intensywnie, bo pod nami trzeszczało łóżko. Trzeszczało jednak na przemian z drugim, bo tamtym też akcja rozwinęła się na dobre.  Łukasz leżał rozwalony pod Przemkiem, który jebał swego chłopaka z taką zaciekłością, jak mnie Roman. 

W pewnym momencie trochę zaczęło to przypominać konkurs, który z nich dwóch ostrzej jebie. Autentycznie. Jak jeden przyspieszał, to drugi też. A my z  Łukaszem mogliśmy tylko poprzez głośne jęczenie wyrażać swoją aprobatę dla tego konkursu, no i swoje zadowolenie z jego przebiegu. Obaj też jakby na komendę wyciągnęli kutasy z dziur i polecieli nam na plecy. 

Ja w trakcie tego maratonu popuściłem pod siebie, przeżywając czadowy orgazm połączony z totalnym odjazdem. Zaczęliśmy się śmiać, bo podobna plama białej spermy znalazła się pod  Łukaszem. On też poleciał bez dotykania ręką chuja. Musieliśmy chwilę odpocząć. Roman był tak zmęczony, że przysnął, natomiast ja z Przemkiem wyszliśmy do łazienki na papierosa. 

Oczywiście dzieliliśmy się naszymi wrażeniami z seksu. Rajcowały nas takie rozmowy. Byliśmy nadzy, a Przemek zaczął się ponętnie do mnie uśmiechać i wypytywać o moją dziurkę: czy mam ją już odpowiednio luśną i rozjebaną. Jednym słowem przystawiał się do mnie. Nie wiem, czym by się to skończyło, gdyby do łazienki nie wszedł Roman. 

Zaspany, półprzytomny, odlał się do kibla i podszedł do mnie. Siedziałem na brzegu wanny, więc jego fiut znalazł się na wysokości mojej twarzy, tak blisko, że obijał się o nią. Roman zapalił sobie fajkę. Chciałem wstać, jednak on przytrzymał mnie za barki. Już wiedziałem, jaka jest moja rola. Tym bardziej, że kutas mu się podnosił. Zacząłem mu robić loda. 

Widziałem, jak jest tym podjarany. Zresztą nie tylko on. Wszystko działo się w obecności Przemka, któremu także stanął. Chłopak zostawił nas samych. Poszedł do  Łukasza. A ja ciągnąłem cały czas Romanowi. Starałem się robić to jak najlepiej, aby miał maksymalną przyjemność. 

Żołnierz jednak nagle przerwał i kazał mi przynieść prezerwatywę z kieszeni jego munduru. Wyszedłem do pokoju, a tam Przemek w najlepsze jebał  Łukasza w usta. Chłopak chyba chciał się trochę bronić, ale nic mu to nie dawało. Przemek trzymał go mocno i na całego rżnął w ryja. Puszczając do mnie oko uśmiechnął się. 

Znalazłem gumę i wróciłem do Romana. Przyjąłem pozycję na „czworakach“, a żołnierz pokrył mnie tak, jak pies pokrywa sukę, i zerżnął. Czułem jego ciężar na sobie. Z chujem w środku wyprawiał prawdziwe sztuczki. Wszędzie było go pełno. Masował cały mój odbyt od środka. Nie zapomniał też o moim kutasie, ugniatał go. Udało mu się tak zgrać, że doprowadził siebie i mnie do orgazmu niemal w tym samym momencie. Finiszował w środku. Tak się rozgrzał, że nie potrzebował dobijać ręką. Było wspaniale. 

Dowlekliśmy się jakoś do łóżka. Tamci dwaj już spali. Obudził mnie chłód żelu na prezerwatywie w okolicach tyłka. Leżałem na prawym boku i coraz wyraśniej czułem wielkiego gnata chcącego przebić się do środka. Robiło się widno.
– Wyluzuj, Misiek, i otwórz ładnie dziurkę! – usłyszałem od Romana.
Byłem zaskoczony, skąd w tym chłopaku tyle werwy. Nie chciałem już analu. Dupa coraz mocniej bolała mnie po tamtych dwóch rżnięciach. 

Zanim zdążyłem zaprotestować, byłem po raz kolejny jebany. I znowu to przyjemne trzeszczenie tapczana i następny orgazm. Gdzieś około południa zgłodnieliśmy, więc razem z  Łukaszem poszliśmy kupić coś do jedzenia. Nasi żołnierze dalej wylegiwali się w łóżkach. Cholernie bolał mnie odbyt, na szczęście Łukasz był przygotowany. Dał mi jakąś maść i trochę przeszło. 

Przynieśliśmy im hamburgery i frytki. A po chwili odpoczynku po obiedzie Przemek zażartował:
– Wiecie co? Jest takie powiedzenie: „Każdy żołnierz po jedzeniu myśli tylko o... waleniu“. I to jest prawda. Roześmialiśmy się. 

Roman zaczął lizać mnie po plecach i schodził niżej. Wstałem i wypiąłem tyłek w jego kierunku – on nadal siedział na łóżku. Przywarł twarzą do mojego tyłka, a jęzorem posuwał po całym rowku. Wspaniale lizał całą dupę. Za to tamtym dwóm już tak wspaniale nie było.  Łukasz chciał choć raz podczas tego spotkania posunąć Przemka, a ten nie zgadzał się i sam chciał dupy chłopaka. Zaczęli się sprzeczać, a nawet poszturchiwać. Wyglądało to grośnie. Jednak to była tylko taka ich zabawa. 

Przemek kilkoma chwytami obezwładnił  Łukasza, który musiał pogodzić się z jego dominacją. W końcu jego facet był żołnierzem. Dla mnie sprawa była prosta. Roman nosi mundur, więc się go słucham i nadstawiam dupy. 

No właśnie, język Romana odpowiednio nawilżył moją dziurę, którą zajął się teraz jego chuj. Żołnierz, nadal siedząc na łóżku, przyciągnął mnie do siebie tak, że usiadłem na jego członku. Dupa była już tak rozrobiona, że jednym ruchem cały członek zatopił się w niej. Tym razem mogłem sobie pojeśdzić na jego rumaku. Niesamowite wrażenie. 

Ściskałem ścianki odbytu, drażniąc tym samym jego chuja, a on ręką dogadzał mojemu. Trysnąłem tak mocno, że oblałem plecy Przemka jebiącego w tym czasie  Łukasza. Zasnęliśmy z Romanem, przytulając się do siebie. Obudzili nas tamci. Żołnierze musieli się zbierać. Za pół godziny mieli być w jednostce. 

Romek włożył mundur, pas, buty, nawet beret, kiedy sięgając do kieszeni spodni znalazł ostatnią, piątą prezerwatywę. Powiedział do mnie:
– Obiecałem ci, Misiek, wykorzystanie wszystkich. No to dawaj dupy! Zrobimy szybki numerek! Mówiąc to już rozpinał guziki zamka. 

Pochyliłem się do przodu, a moja dziura przywitała się na pożegnanie ze swoim dobrym już znajomym. Pięć minut i było po wszystkim. Doszedł zaspokajając się moją dziurą. Ja nie zdążyłem, bo chłopaki naprawdę musieli już iść. 

Na koniec pocałował mnie z jęzorem, tak po żołniersku, i obaj z Przemkiem pobiegli do jednostki. Zostaliśmy sami z  Łukaszem w hotelowym pokoju. Złapaliśmy za kutasy i waliliśmy sobie, wspominając ostatnie godziny. Nic innego nam nie pozostało – przynajmniej do ich kolejnej przepustki.

Cherubinek 

Adam Styczen 2002 - Rezerwa


TO OPOWIADANIE NIE JEST MOJEGO AUTORSTWA
Pochodzi z wydawanego dawno temu czasopisma dla gejów Adam. Niektóre numery można jeszcze odnaleźć na chimikuj.pl. Nie czerpię żadnej korzyści z tego tytułu. Jeśli jesteś autorem tego tekstu lub wiesz kto nim jest możesz skontaktować się ze mną w sprawie uznania autorstwa, edycji lub usunięcia ze strony. 
====================================== 


To był męczący dzień. Wcześnie rano musiałem być w centrali firmy, co oznaczało pobudkę o 5.00 rano i jazdę pociągiem ponad dwie godziny. Na miejscu jak zwykle okazało się, że wyniki naszego przedstawicielstwa są mało satysfakcjonujące, i zmuszony byłem wysłuchiwać jakiś wypierdków, którzy mówili wiele, ale nie na temat. Nawet nie dali kanapek, a kawa była lurowata i zimna. 

Spotkanie zakończyło się o siedemnastej i od razu udałem się na dworzec, aby czym prędzej zasiąść w przedziale i odespać stresujący dzień. Szybko kupiłem bilet na intercity i wsiadłem do pociągu. Niestety, to nie był koniec fatalnego dnia. 

W pociągu jechała rezerwa i nie miałem złudzeń, co to znaczy. Już nie raz miałem nieprzyjemność wracać z byłym wojskiem jednym pociągiem. Zawsze ten sam scenariusz. Na początku jeszcze nie najgorzej, można poznać nader interesujący repertuar, ale wraz z upływem kilometrów i wypitej wódki atmosfera się zagęszcza jak w horrorze, podróżni są coraz bardziej przerażeni, rozpoczynają się wędrówki podpitych po całym pociągu, a konduktorów, którzy normalnie nawet dwa razy sprawdzają bilety, mimo że pociąg się nie zatrzymuje na żadnej stacji – ani na lekarstwo. Szybka ocena sytuacji niestety nie była pomyślna: za ostatnie pieniądze kupiłem coś do zjedzenia i teraz to się zemściło – nie było nawet tych kilku złotych na do- płatę do pierwszej klasy. Przesiąść się też nie było gdzie, bo wszędzie byli rezerwiści. 

Usiadłem na swoim miejscu i nawet nie zwracałem uwagi na swoich współpasażerów – zresztą, co chwilę wchodzili i wychodzili, wnosząc jakieś tobołki, z których wydobywał się dźwięk szkła i bardziej głuche odgłosy, pewnie piwa w puszce. Jak dobrze, że dziś jechałem na spotkanie robocze, czyli w dżinsach i polo, a marynarka zmieściła się do sportowej torby, którą musiałem zabrać na jakieś foldery, których jak zwykle drukarnia nie dostarczyła biednej centrali. Gdybym jechał tak, jak czasami na oficjalne spotkanie – w garniturku za ich wieloletni żołd – oznaczałoby to dodatkowe kłopoty, i to duże kłopoty. 

Po jakimś czasie sytuacja się ustabilizowała. Najgłośniejsi jechali chyba wagon za nami, i to tam koncentrowało się wszystko, co najgorsze. W moim przedziale oprócz mnie na stałe pozostało trzech rezerwistów, wcale nie najbardziej upitych i agresywnych (jak na te warunki). Nawet mnie zapytali, czy mogą zapalić, a i nie zapomnieli mnie poczęstować. 

Nie paliłem od dwóch lat, ale nie miałem odwagi odmówić. Jedno o nich można było powiedzieć: wszyscy supermęscy, takie prawdziwe bysiory, ale każdy inny. 

Pierwszy: wysoki blondyn, o wyjątkowo ładnej sylwetce, nie żaden atleta, po prostu był wciśnięty w dżinsy, które były całe napięte i pokazywały każdy mięsień oraz wielkie, szerokie dupsko. Z nich wszystkich chyba był też największym ordynusem – ciągle bekał i pierdział, czym wzbudzał entuzjazm kumpli, a z czasem i mój głośny śmiech. 

Drugi z kolei, dla przeciwieństwa, mały – góra 165 cm, bardzo barczysty, widać było, że pompki nie były mu jako kotowi obce, o bardzo ładnych, ale pospolitych rysach twarzy. On chyba był ich taką czarną owcą, bo ciągle mu jako „Małemu” dogadywali. Był ich maskotką i naprawdę chciało się go przytulić albo chociaż podotykać, np. jak oni – poprzez ciągłe szturchańce. 

Wreszcie trzeci, najsympatyczniejszy – ani wielki jak pierwszy, ani mały jak „Mały”. Miał ładne, cienkie i delikatne, krótko odrośnięte włosy koloru ciemny blond. Robił wrażenie całkiem normalnego, sympatycznego chłopaka. 

Obecność „Małego” i właśnie trzeciego, czyli Damiana, spowodowała, że trochę się rozluźniłem i uspokoiłem, poza tym nie byli wszyscy jeszcze tak pijani, aby na- prawdę narozrabiać. Kiedy mieli już dość swoich pozostałych kolegów, którzy ciągle biegali po wszystkich przedziałach, zabarykadowali drzwi i wyjęli z tobołków swoje zapasy – niestety, ich ilość, jeśli miała być w całości skonsumowana w ciągu najbliższych kilku godzin, budziła trwogę. 

Jak przystało na prawdziwych kompanów, postanowili mnie poczęstować wręczając butelkę i sugerując, że teraz moja kolej napić się z gwinta. Przypomniały mi się wtedy lata szkolne, kiedy ta metoda dawała mi dużą przewagę nad kumplami o mocniejszej głowie – po prostu dźwigałem butelkę do góry i niby piłem. Zyskałem tym prostym zabiegiem opinię gościa o najmocniejszej głowie. 

Niestety kiedyś, kiedy jakimś cudem piliśmy z kieliszków, moi koledzy stracili dla mnie niekłamany podziw, co jest zresztą do dnia dzisiejszego powodem do żartów z ich strony. Kiedy oni dopiero się rozgrzewali i całkiem rzeczowo mówili o przejebaniu wszystkich dziewczyn, które były w pobliżu pod namiotami, ja bełkotałem coś pod nosem, rzygałem, aż wreszcie usnąłem – na szczęście. Jak się nazajutrz okazało, wymieniali się nader pikantnymi szczegółami na temat nowych koleżanek i, zdaje się, wszyscy oprócz mnie stracili wtedy dziewictwo. Kiedy wróciliśmy z wakacji, nic już nie było tak jak przedtem: chłopaki zaczęli uganiać się za dziewczynami, aby oddawać się nowej, dopiero co poznanej tajemnicy zwanej seksem. Ale nie czas na wspominki, o tym może innym razem... 

W każdym razie sztuka picia bez picia i teraz całkiem mi się udawała. Nawet czasem pociągałem mocniej, bo robiło się coraz weselej i czułem się z nimi tak, jakbym znał ich dłużej Do tego stopnia wzbudzili moje zaufanie, że kiedy żałowali, że nie udało im się na dworcu zadzwonić do kogoś tam z informacją, że wracają, bez wahania pozwoliłem im skorzystać z komórki. Nikt jednak nie odbierał. Wysłali więc swymi niewprawnymi do klawiatury palcami SMS–a, co zajęło im chyba z 10 minut. 

W tym czasie rozmyślałem, że misie po prostu wracają z woja i pewnie każdy na ich miejscu zachowywałby się tak samo 45 46 głośno i beztrosko. Z zewnątrz wygląda to zazwyczaj jednak bardzo groźnie i wulgarnie. Na szczęście mało pytali, a dużo opowiadali. Szczerze mówiąc, zawsze imponowali mi nie-geje, którzy potrafią naprawdę bez ściemniania rozmawiać o wszystkich sprawach, o których chyba nawet geje nie mówią tak szczerze. 

I tak dowiedziałem się, że najbardziej jurny jest pierwszy, czyli „Pała”, któremu codziennie nad ranem wzwód przesłaniał słońce i dzień zaczynał sobie od zwalenia konia. Faję musiał mieć naprawdę wielką, o czym mówił ogromny fałd na jasnych dżinsach, na których wyraźnie suwak był napięty i wybałuszony. „Mały” natomiast jako przedmiot ciągłych, skądinąd przyjacielskich kawałów, miał przerypane w woju u kumpli, ponieważ uważali oni za stosowne sukcesywnie uniemożliwiać mu zwalenie sobie konia. 

Ciągle go podglądali i mając pewność, że sobie uprzyjemnia życie, wołali kaprala i mówili mu, że „Mały” w kiblu zasłabł. I tak, „Mały” spuszczał się na oczach kaprala, który podobno zresztą „Małego” bardzo faworyzował. Choć żart kilka razy się powtarzał, to ciągle chętnie szedł z „prawdziwymi kumplami Małego”, którzy dla omdlałego kumpla wyrywali nagle drzwi ze skobla, aby go ratować. Hm... Nie mnie oceniać kaprala Kręgla, bo mnie tam nie było, ale chyba bardzo mu musiało zależeć na życiu „Małego”... 

Trzeci, czyli Damian, tylko się rumienił ilekroć wchodzili na niego, czyli drwili na temat jego „strusich jaj”, które na pewno – jak przekonywali – niejedna pani Strusiowa będzie chciała wysiadywać. Cóż, kiedy prawdziwe chłopy – bysie i misie w jednym – opowiadają sobie takie historie, nam, gejom, oczy wychodzą z orbit, uszy rejestrują każde słowo, a fiuty budzą się do życia jak krokusy na wiosnę. 

Niestety, drogi czytelniku, jeśli spodziewasz się, że teraz nastąpi niezła orgietka i poznam tajną broń naszej armii, reprezentowaną przez tych trzech ogierów, to niestety się mylisz, ale don’t worry, be happy i czytaj dalej... 

Po pewnym czasie alkohol jednak zaczął działać. Mnie zrobiło się swojsko i miło. Jakie cudowne i sympatyczne ma- my wojsko – pomyślałem sobie. I tylko ostatnie przebłyski czerwonego światełka lampki autokontroli można byłoby dostrzec w mojej głowie. Naprawdę, jeśli w tej chwili zacząłem się martwić, to nie tym, co oni mogą zrobić mnie, ale tym, co ja mogę zrobić. 

Na szczęście przestali opowiadać sprośne kawałki. Damian jeszcze ciągle palił cegłę, w ruch poszły kolejne fajki i piwo dla ochłody atmosfery, które spowodowało po kilku minutach, że wszyscy zaczęliśmy jednak ziewać. Ja siedziałem obok „Małego”, a Damian i „Pała” naprzeciw. Chłopaki ściągneli adidasy i swetry i po prostu przylgnęli do siebie głowami i ramionami, tak jak to pewnie nie raz robili w jakiejś ciężarówce po manewrach czy w innym miejscu po sporym wysiłku – i zaczęli kimać. Co za widok! Bysio do bysia, chrapią sobie słodko, a pociąg pędzi 110 km na godzinę. Cóż, też chciało mi się spać, czasu było jeszcze huk. „Mały” jak gdyby nigdy nic przybliżył swoją głowę i położył ją na mym ramieniu. 

Jako że uniknąłem woja (z trudem, choć widząc ten obrazek zacząłem trochę im zazdrościć), postanowiłem spełnić swój niedoszły obowiązek, służąc rezerwie swym ramieniem tak dobrze, jak tylko mogłem. Po kilku minutach nawet własną piersią, bo „Mały” zjechał i jak dziecko tulił się na mojej klacie. O ile jeszcze chwilę temu chciało mi się spać, to teraz zmęczenie znikło i pojawiło się błogie uczucie szczęścia z tak prostego i naturalnego fizycznego kontaktu. Myślałem sobie tylko: chwilo, trwaj. I nie psioczyłem już na PKP z powodu niezakupienia składu Pendolino, dzięki któremu podróż ta trwałaby o wiele krócej, a nawet pomyślałem sobie, jak to kiedyś musiało być miło i wygodnie (chociaż nie – tylko miło) w zamierzchłych czasach, kiedy wojacy podróżowali na jednym koniu albo w jakimś wozie na czterech kołach... 

Kiedy tak rozmyślałem sobie o przeszłości i teraźniejszości naszej kochanej armii, zauważyłem, że śpiący naprzeciw Damian jakoś wyjątkowo czule tuli się do „Pały”. Wyciągnął się wygodniej na plecach i położył głowę „Pale” na jego... pale. Dalej jednak wszystko było w normie, nie stało się w sumie nic, co mogłoby wzbudzić jakiekolwiek domysły u normalnego faceta. Mnie natomiast przechodziło mrowie i nie wiedziałem, co jest przyjemniejsze – „Mały” na klacie czy ich widok. 

Patrzyłem więc, unosząc głowę dopiero co poznanego kumpla swym miarowym oddechem w górę, tak aby móc dotknąć choć na chwilę jego głowy ustami. W nozdrzach wirował zapach prawdziwego faceta. (Nie wierzę w feromony, bo czasami widzę jakiegoś gostka kilkadziesiąt metrów przed sobą lub nawet za szybą, a pomimo to jest on w stanie zmienić moją drogę danego dnia – człowiek po prostu idzie i cieszy oczy – jednak muszę przyznać, że zapach prawdziwego męskiego bysiora jest po prostu oszałamiający i jest chyba najsilniejszym afrodyzjakiem. 

Odkryłem to kiedyś, gdy na wsi pomagałem w żniwach. Koszule flanelowe pracujących w polu o kilka lat ode mnie starszych rolników, suszące się w stodole, w której spałem, były moim prześcieradłem, kołdrą i wszystkim, co było mi potrzebne do orgazmu najwyższego stopnia. Były tak podniecające, a ich zapach tak natrętny i wiercący nozdrza, że nigdy nie musiałem uruchamiać dodatkowo swojej wyobraśni. Po fantastycznym spełnieniu, czasami naprawdę do utraty przytomności, zapach przepoconych koszul jeszcze długo na mnie „leżał”, przeszkadzając zasnąć. 

Tak i teraz, w dusznym pociągu rozgrzane dodatkowo alkoholem ciała wydawały z siebie woń powodującą nabrzmienie mojego chuja.) „Mały” spał, „Pała” chrapał, ja się podniecałem i tylko Damian spokojnie leżał w okolicach krocza swego kumpla. Cały czas patrzyłem na nich, chłonąc ten obraz tak, aby wgrać go do pamięci, tak jak się ładuje cyfrową pamięć. I nagle zauważyłem, że Damian na ułamek sekundy otworzył zupełnie trześwe oczy, spojrzał w moje, a następnie opuścił wzrok w kierunku mego wielkiego krocza. Byłem tak zaskoczony, że nie zdążyłem przykryć wielkiego wzgórza w miejscu mojego rozporka. 

Zresztą patrząc na Damiana zauważyłem w kącikach jego ust uśmieszek – tak jakby aprobujący. Miliard szarych komórek w mojej głowie natychmiast uruchomił proces analizy sytuacji: dlaczego ten przystojniaczek miał tak trześwy wzrok, dlaczego spojrzał mi na ułamek sekundy prosto w oczy, a następnie bez pytania i bezczelnie, tak abym tego nie mógł ukryć, na mój wzwód?! I wreszcie, nie mówiąc nic i niczemu się nie dziwiąc, leżał dalej spokojnie na szerokich udach „Pały”?! Czerwona żarówka w mojej łepetynie zaświeciła się żarem tysięcy woltów, a nawet zaczęła migać jak kogut na policyjnym radiowozie. 

Nie mogłem jednak dojść do jakichkolwiek wniosków. (Wiem, drogi czytelniku, że Ty być może wchodząc do wypełnionego żołdakami pociągu od razu zaplanowałbyś nowy rozkład jego jazdy, czyli jazdę na maksa, ale to, co widziałem, nijak się miało do tego, co do tej pory wiedziałem o prawdziwych facetach.) Odstawiłem „Małego” na bok i wyszedłem na korytarz, otworzyłem okno i wdychałem zimne powietrze, które jednak mnie nie ostudziło. 

Udałem się do WC i obmyłem gorące policzki. Trochę ochłonąłem i wytrzeświałem. Wróciłem do przedziału. Chłopaki się wybudzali, zresztą zbliżała się moja stacja. Po raz pierwszy droga upłynęła tak szybko i żałowałem, że będę musiał wysiadać. Na korytarzu coraz więcej było pożegnań i część rezerwy szykowała się do wyjścia. Podziękowałem chłopakom za towarzystwo i poczęstunek, i powiedziałem, że muszę już wysiadać. „Pała” naciągał mnie, abym jechał dalej i na następnej stacji razem z nimi poszedł w miasto uczcić ich powrót do cywila. 

Niestety, ich stan nie dawał gwarancji dobrej zabawy, a Damian jakoś zmarkotniał i niewiele mówił. Każdemu przybiłem piątkę, zrobiłem misia i poklepałem się po ramieniu. Wyszedłem z przedziału i pociągu. Kiedy znalazłem się na peronie, rezerwiści na nowo przystąpili do śpiewu. W oknach pojawiły się wielokolorowe chusty i okrzyki ostatnich pożegnań. Stałem tak i patrzyłem, jak pociąg powoli zaczyna opuszczać stację. 

Nagle, już w biegu pociągu, wyskoczył... Damian. Stałem jak wryty, a on spokojnie podszedł i powiedział: – Zostawiłeś telefon. Rzeczywiście miał w ręku moją komórkę, która musiała jakimś cudem zostać na siedzeniu, kiedy szykowałem się do wyjścia. Wymamrotałem: – Dzięki... i nie wiedziałem, co dalej powiedzieć. Damian też nic nie mówił. Wiedziałem, że teraz już czas najwyższy, aby dać mu jakiś znak. 

W jakiejś gazecie gejowskiej przeczytałem o takim tajemnym znaku gejów: drapaniu prawego ucha. Pomysł świetny: nie trzeba ucha przekłuwać i na stałe oznaczyć się jako gej – na zawsze i dla wszystkich – a jedynie stosować wtedy, kiedy się chce. Kiedy facet nie chwyta, o co chodzi, to albo nie jest gejem, albo nie chce być nim dla nas. 

Damian w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Chyba nie jest gejem – pomyślałem i ucieszyłem się tym bardziej, a zresztą sygnał nie jest zbyt popularny. (Chłopaki, pamiętajcie o nim – proste a skuteczne. Facet wam się podoba, to podrapujecie swoje prawe ucho. Jeśli robi to samo, to albo jest gejem, albo małpą...) Oczywiście wiedziałem, co się szykuje. 

Zaprosiłem go do pobliskiego baru, ale był zamknięty. Bałem się oficjalnie powiedzieć, co czułem, kiedy widziałem go śpiącego na kolanach „Pały”: że chciałbym przytulić jego głowę i dotykać jego delikatnych włosów, wcierać się w jego jednodniowy zarost. Zaproponowałem mu, abyśmy poszli do mnie, gdzie, jak chce, będzie mógł się wyspać. Zgodził się natychmiast i humor mu się od razu poprawił. Pięć minut i byliśmy u mnie. 

Chciałem przez moment zaproponować mu prysznic, ale zdałem sobie sprawę z tego, że chcę go takim, jaki jest. Powiedziałem, że rozłożę łóżko. On w tym czasie palił papierosa. Kiedy wyrko było gotowe, podszedłem, wyjąłem mu papierosa z ust, zaciągnąłem się i przyssałem mocno do jego ust, przyciągając jego głowę do siebie tak, aby powstrzymać ewentualny opór. Damian jednak nie okazał jakiegokolwiek oporu i wprost rozpływał mi się w ustach – miał smak chmielu, tytoniu i samczego podniecenia. Nogi mi się ugięły i przewracając się na łóżko Damian przygniótł mnie swym ciałem. 

Bez jakiegokolwiek zdania, dziko rozbierał mnie, a ja jego. Najpierw moje polo i jego T-shirt. Ukazało się wspaniałe ciało, noszące ślady dopiero co zakończonej służby; silne ramiona, spod których ulatniał się wspaniały zapach. Jego język wyprawiał cuda, a ręce mocno ściskały moje ciało, szybko przenosząc się w okolice mego rozporka. Pomogłem mu rozpiąć moje spodnie i je ściągnąć. Swoje zdjął sam i mym oczom ukazały się legendarne wielkie jaja. 

Naprawdę, na zdjęciach widziałem różne rozmiary członków, ale jaja przeważnie były wszystkie takie same. Te może nie były strusie, ale na pewno kurze. Faja za to zupełnie przyzwoita, czyli średniej wielkości i taka jak lubię – jakby wytoczony wałek, równomiernej grubości na całej długości, z wielką, przydługą kapą na końcu. 

Nasze fiuty nieporadnie smyrały się po sobie i naszych podbrzuszach. Ciągle nie mogliśmy odessać się od siebie. Ten facet chyba nie miał nikogo przez cały okres służby – tak był napalony. Jego ruchy wskazywały na to, że chce już jebać. 

Nastawiłem się odpowiednio, a on wszedł we mnie napierając całym swym cielskiem, które było wspaniałe – nieowłosione i pozbawione jakichkolwiek piegów i znaczeń. Napierał coraz mocniej i szybciej, a ja czułem rozkosz i wsłuchiwałem się w dzikie okrzyki i westchnienia wydobywające się z głębi jego żołnierskiej gardzieli. 

Prawdziwie samcze ruchańsko, ale co chwila przyciągał moją głowę i wchodził do mych ust językiem, co niepozbawione było swoistej czułości. Podniecałem się coraz bardziej jego ciałem. Nigdy nie działali na mnie superprzystojni modele czy ogólnie uznani za przystojnych faceci. Damian też do nich nie należał, był to taki „chłopak z sąsiedztwa“, który w cywilu był może mechanikiem samochodowym. 

Wspaniale jebał; jego ogromne jaja uderzały rytmicznie o moje pośladki, sapaniu i charczeniu nie było końca. Kiedy dochodził do szczytu, jeszcze bardziej napierał na mnie, tak że prawie cały jeździłem plecami po łóżku. Spuścił się i wyszedł ze mnie. 

Myślałem, szczerze powiedziawszy, że trochę mnie wykorzystał i albo teraz uśnie, albo po prostu ubierze się i wyjdzie. Ja jeszcze się nie spuściłem. Dlatego tym bardziej zdziwiła mnie jego reakcja, kiedy od razu chwycił moją faję i swą miękką dużą dłonią zaczął bić mi konia. Damian nie tylko myślał więc o tym, aby dać upust swym samczym żądzom, ale i pomyślał o moich potrzebach. 

Tak mnie jego reakcja napaliła, że spuściłem mu się dokładnie na brzuch, a on nie skończył od razu, ale fachową ręką kończył dzieło. Widać, że chłopaki nie przesadzali w swych opowiadaniach na temat walenia końska na okrągło w jednostce. Zmęczeni leżeliśmy obok siebie. Spojrzałem na jego twarz i zobaczyłem zadowolenie i radość. 

Przytuliłem się do niego i chyba w kilka chwil usnęliśmy oboje po tak wyczerpującym dniu. Kiedy się rano obudziłem, Damian jeszcze spał, głośno chrapiąc. Wstałem i poszedłem kupić świeże pieczywo; kiedy wróciłem, dalej spał. Rozebrałem się i ponownie wszedłem do łóżka, i delikatnie gładziłem jego ciało. Ocknął się i rozglądnął, szepnął: „cześć“. 

Byłem podniecony jego widokiem, zacząłem pieścić jego wielkie jaja. Znowu zaczęliśmy się całować i macać nasze ciała. Znowu wszedł we mnie i rytmicznie robił swoje, stękając przy tym głośno. Tym razem zlałem się pierwszy, a on zaraz po mnie. Tak kochaliśmy się jeszcze cały dzień, niewiele przy tym mówiąc. 

Dowiedziałem się tylko, że męczył się okropnie w woju, bo zawsze miał ochotę tego spróbować – jego idolem był „Pała”, z którym wiele lat temu jako nastolatek walił konia w jego piwnicy. Wieczorem musiał wracać, odwiozłem go więc do domu. Przy pożegnaniu powiedziałem, że zawsze może do mnie wpaść. O ile wiem, razem z „Pałą” pracują jako ochroniarze i są bardzo dobrymi kumplami. Ciekawe, dlaczego... Adi

niedziela, 9 kwietnia 2023

Załoga Ratowniczo-Gaśnicza



TO OPOWIADANIE NIE JEST MOJEGO AUTORSTWA
Pochodzi z wydawanego dawno temu czasopisma dla gejów Adam. Niektóre numey można jeszcze odnaleźć na chimikuj.pl. Nie czerpię żadnej korzyści z tego tytułu. Jeśli jesteś autorem tego tekstu lub wiesz kto nim jest możesz skontaktować się ze mną w sprawie uznania autorstwa, edycji lub usunięcia ze strony. 
====================================== 




Każdy mały chłopiec marzy o zostaniu w przyszłości policjantem, zawodowym żołnieizem czy strażakiem albo jeszcze kimś innym. Bardzo często jednak tak się zdarza, że z marzeń pozostają tylko wspomnienia, bo nie pracujemy w żadnym z wymarzonych wcześniej zawodów. Niektórzy jednak realizują swoje marzenia bardzo dosłownie. Ja zaraz po skończeniu ogólniaka chciałem zostać strażakiem. Praca w straży pożarnej miała mi dać ogrom satysfakcji i zadowolenie z ratowania życia innym. Znalazłem się zatem w Wyższej Szkole Pożarnictwa w Warszawie, a po jej ukończeniu podjąłem pracę w powiatowej jednostce PSP. Wkrótce jednak zgłosiłem się na szkolenie organizowane dla aspirantów w Stanach Zjednoczonych, w jednej z tamtejszych jednostek, w Los Angeles.


Los Angeles to prawdziwe miasto snów, a przede wszystkim samców włóczących się po ulicach i nie mających co z sobą zrobić. Pierwszy raz w życiu miałem szansę zobaczyć na żywo prawdziwych Amerykanów, znanych mi tylko z pornoli. Chciałem się przekonać, jacy oni są naprawdę. Czy rzeczywiście są tak przystojni i mają niezłe sikawki w spodniach? To moje prywatne zadanie w ramach szkolenia. Koniecznie chciałem zwiedzić także jakiś lokal rozrywkowy. Czy jednak znajdę na to czas? Nie wiem.


Ostatnie dni przed wyjazdem spędziłem na urlopie. Postanowiłem te cztery dni spędzić nad morzem, w Mielnie. Podstawowy cel tego urlopu to opalić się. Nad morzem słońce pięknie opala ciało na brązowo w krótkim czasie, a ja miałem go właśnie niewiele. Klatkę, brzuch, plecy czy nogi łatwo było opalić. Gorzej z resztą. Przecież nie rozbiorę się na publicznej plaży. Musiałem zatem poszukać plaży naturystycznej. Tu pojawiał się z kolei maty problem. Czy będę miał odwagę się rozebrać, w końcu to nie intymne spotkanie z chłopakiem? A jak będę wyglądał, kiedy chuj odpali mi na widok pięknego chłopaka? Wyjdę na totalnego zbereźnika. Trudno, musiałem zaryzykować. Dla pięknej opalenizny na całym ciele bytem gotowy zrobić wszystko. Znalazłem taką plażę i udatem się na nią. Rozłożyłem się jednak obok pań, tak by mieć spokój z dala od pięknych, opalonych ciał młodych chtopaków. Było ich na tej plaży dość dużo.
Opalenizna była dla mnie taka ważna, bo nie chciałem wyglądać wśród Amerykanów na totalnego biatasa. Wiadomo, że ich ciała wyglądają jak kąpane w słońcu. A moje? Początkowo aż strach było je oglądać. Oczywiście nie pod względem budowy. O to zadbatem w ciągu nauki w szkole. Dzisiaj mam pięknie ukształtowane ciało, brakowato mi tylko opalenizny. Chuj, jak na polskie warunki, mógłby reprezentować Polskę na konkursie sterczących kutasów i miałby pewnie duże szanse. No, może przegrałbym z Amerykaninem. Ale nie miatbym czego się wstydzić.


Cztery dni wystarczyły. Wyglądałem pięknie, brązowo. O resztę nie musiatem się martwić, bo to załatwiło państwo. Ono mnie tam wysyta i pokrywa wszelkie koszty pobytu. Oczywiście te podstawowe, a nie moje grymasy, łącznie z wyżywieniem i zakwaterowaniem. Ale parę dolców wypada mieć.
W czwartek odebrałem papiery potwierdzające moje skierowanie na odbycie szkolenia i wieczorem odleciałem do Stanów Zjednoczonych, a konkretnie do Los Angeles. Lot byt dość długi i wyczerpujący. Miałem jednak czas na zaaklimatyzowanie się w nowej strefie czasowej. W poniedziałek miatem przybyć do jednostki. Na zwiedzanie nie miałem zbytnio jeszcze czasu, ale swoją wyznaczoną jednostkę zdążyłem już obejrzeć od zewnątrz. Nie była wielka, ale za to blisko mojego motelu. Można powiedzieć - żabi skok.

Rano wtożytem galowy mundur i udatem się do jednostki. Kiedy wchodziłem do niej o godzinie ósmej czasu lokalnego, strażacy mieli właśnie odprawę. Lepiej już chyba nie mogtem trafić. Od razu poznam całą załogę. Jednak w chwili, kiedy dowódca miał mnie przedstawić chłopakom, rozległ się dzwonek oznajmiający akcję. W parę sekund, wśród ryku syren, remiza opustoszała. Zostatem tylko z dwoma starszymi panami: jeden z nich odpowiadał za sprawy administracyjne, a drugi to szef jednostki. On też miał być moim bratem przewodnim, osobą nadzorującą moje szkolenie.

Po dwóch godzinach wozy bojowe powróciły z miejsca akcji, a strażacy powędrowali pod prysznic. Zmyli z siebie pot i zapach dymu. Pięknie wypolerowani i pachnący, ponownie na rozkaz dowódcy ustawili się w rzędzie na moje powitanie. Dowódca przedstawił mnie z imienia i nazwiska i nadawat jeszcze jakieś rzeczy. Ja jednak ich już nie słuchałem, lecz wpatrzyłem się w ten stojący rządek chtopaków tuż przed moimi oczami. Oni zresztą, zdaje się, też niezbyt byli zainteresowani tym, co mówi. Wszyscy patrzyli na mnie jak na przybysza z kosmosu, a ja na nich z kolei jak na chtopaków z rozkładówek tytułów gejowskich.


W jednym rzędzie stało dziesięciu chłopaków, a wśród nich jeden czarny osesek. Każdy z nich piękniejszy od drugiego. Wszyscy jeszcze młodzi i pełni werwy. Tym bardziej mogtem ich ocenić, że wszyscy  ra jest silniejsza od ciebie samego. Tak w myśli odpowiedziałem sobie na pytanie. Jedyne pocieszające w tym wszystkim by- to to, że chuje Amerykanów też przestawały przypominać śpiące niedźwiadki a zaczynały - wygłodniałe hieny. Nie bytem zatem już sam ze sterczącym chujem pod prysznicem. Jedyny jednak miałem napletek na żołędzi, a to podobało się Amerykanom.

Kapitan dziewiątki chłopaków jako pierwszy przybliżył się do mnie. Razem przez chwilę staliśmy twarzą w twarz. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy i widzieliśmy w nich ogromne pożądanie. Nasze chuje jak do tej pory stykały się razem. Czułem, jak obrzezana żołądź kapitana dotyka raz po raz mojego członka. Dłużej jednak nie wytrzymaliśmy i niemal jednocześnie zbliżyliśmy nasze usta do siebie i zaczęliśmy ostro się ślinić, całować i pożądać przez pocałunki. Napięcie rosło. Reszta załogi po chwili otoczyła nas i zaproponowała wyjść spod prysznica na teren remizy i tam dokończyć nieodwracalną reakcję łańcuchową. Zatem wszyscy razem znaleźliśmy się w tle wozów bojowych prawdziwych amerykańskich samców.
Kapitan początkowo dość ostrożnie ciągnął mnie za jaja w dół, a to powodowało osuwanie napletka z żołędzi. Jednak w ten sposób cała skórka nie odsłoniła łba, musiał zrobić to ręcznie. Chwycił zatem kutasa ręką i ściągnął napletek z żołędzi. Teraz mój chuj wyglądał podobnie jak te amerykańskie. Jednak smak miał na pewno inny, bo kapitan przywart do główki bardzo szczelnie i zaczął wwiercać się językiem w szczelinę na jego czubku, po czym zaczął ssać rozgrzany do czerwoności łeb kutasa.
Jego szorstki język pieścił już po chwili całego członka.
Kapitan umiał to robić.

Kiedy wyjeżdżałem na to szkolenie, koledzy opowiadali o Amerykanach różne mity, również takie, że seks jest dla nich rutyną. Nie zgodzę się z tym absolutnie. To, co wyczyniał z moim chujem klęczący chłopak, jest tego najlepszym dowodem. Umiał wydobyć z obciągu kutasa tę radość. Przecież nikt lepiej chłopakowi nie zrobi dobrze laski, jak tylko mężczyzna. On byt tego najlepszym dowodem. Mój chuj w jego ustach nabrzmiewał i pęczniał. Stawał się żylasty i wypełniony krwią po brzegi. Takie kutasy Amerykanie lubią najbardziej, ale ja też lubię mieć kawał mięsa w gębie i w dupie. W Polsce o takie dość trudno, a jeżeli są, to chłopaki każą sobie za to płacić. Nie rozumiem ich, ale trudno się mówi. Niech zabiorą je z sobą do grobu. Chuj jest po to, by używać i dawać innym nim radość. Taka jest moja dewiza. Zresztą nie przeżyłbym dnia bez odprężającego numeru z czyjąś fujarką, no, ewentualnie ze swoją.

Po tym miłym akcencie wstępnym z obrabianiem mojej laski razem z kapitanem wdrapaliśmy się na wóz z drabiną. Będąc już na górze położyłem się na plecach, a kapitan wtulił swoją mordę między moje rozwalone nogi. Wylizał najpierw dokładnie przestrzeń między moimi meszkowato porośniętymi pośladkami, a na koniec zajął się odpowiednio otworem w mojej dupie. Czułem, jak zachłannie penetruje moją dziurę, wpycha swój długi, spiczasty jęzor do jej wnętrza. A już po chwili, liżąc moją nogę, piął się do moich stóp i zaczął je pieścić. Lizał moje palce, delektował się nimi. Po raz pierwszy, i to dopiero w Los Angeles, poznałem smak pieszczot stóp. Nigdy wcześniej nie wiedziałem, co w tym jest takiego fajnego. Teraz wiem, że to miejsce jest niezwykle erogenne.

Po zabawie stopami przyszła kolej na posuwanie mojej dupy. Kapitan skoczył do automatu z kondomami, który mieli w remizie, wrzucił parę centów i przyniósł paczkę gum. W tej jednak chwili przez radio zmiennicy oznajmili koniec akcji gaszenia pożaru, a to oznaczało ich powrót do bazy. Zatem zlazłem z wozu na ziemię, ale kapitan nie pozwolił mi tak odejść. Wziął sterczącego fiuta w ręce, żołądź do gęby i w trzy minuty doprowadził do wrzenia spermy w moich jajach i jej wystrzału wprost na jego jednodniowy zarost na twarzy, po czym zaczęta z niej spływać na tors, brzuch, aż wreszcie na kutasa. Szybko rozmasowałem nasienie po jego ciele. Większe krople pochłonąłem. Kapitan nie zapomniał wyssać resztek nektaru z mokrej żołędzi.

Kumple obok masowali swoje przyrodzenia rękoma. Robili to dość gwałtownie, bo na łbach ich kutasów była widoczna piana powstała z wydzielin ich członka. Dopiero teraz, po moim finiszu, mogliśmy zakończyć nie spełniony do końca numer. Szybko ubraliśmy się w rzeczy cywilne i poszliśmy wszyscy razem w bliżej nie znanym mi kierunku. Każdy z chłopaków przed samym wyjściem zaliczył jeszcze automat z gumami. Wypompowali go z nich całego. Jak mogłem się tylko domyślić, czekała mnie dzisiaj jeszcze niezła zabawa.

Zaraz po wyjściu, parę przecznic dalej, wylądowaliśmy na piwie w strażackim pubie. Tam poznałem kolejnych fajnych chłopaków. Co niektórzy zaczęli mnie wręcz pożądać wzrokiem. Po jednym piwie zachciało mi się szczać. Musiałem iść do kibla. Jeden z wcześniej przyglądających mi się strażaków poszedł za mną. Ja spokojnie się wylałem. Jednak wychodząc już prawie z kibla zauważyłem chuja wystawionego przez otwór. Nie mogłem sobie go darować, zwłaszcza że wiedziałem, kto byt jego właścicielem. Młody, niewyżyty strażak. Musiałem zaliczyć tego ogromnego fiuta. Wziąłem go do ręki. Trzymałem chuja za kotka, a gębę zatapiałem na łbie chuja. Nie mogłem się powstrzymać, wyjąłem swojego członka z gaci i zacząłem machać ręką. Długo nie trwało i młody poleciał. Sperma polata się po jego trzonku. Nie miał zbyt silnego strzału.

Kiedy jednak skończyłem z młodą sikawką, w kiblu robiło się gwarno, a korzystających z niego przybywało. Coraz to nowe kutasy wyłaziły z kolejnych otworów. Po przeciwległej stronie znalazł się jeden z nich i w miejscu, gdzie przed chwilą byt obciągany fiut, pojawił się nowy. Ponownie zająłem się kutasem z otworu, zarówno tym, jak i przeciwległym. Jednego ciągnąłem, drugiego waliłem ręką. Na swojego nie miałem już czasu. Ale pojawił się chętny. Rozebrany gościu z falującą na prawo i lewo armatą. Przykucnął i wziął go do gęby. Zabawa w kiblu zaczynała się rozkręcać na całego. Gwar robił się niesamowity. Coraz głośniejsze jęki, wrzaski i stękania chłopaków wpłynęły na niesamowity nastrój tego miejsca. W Polsce takiej ilości kutasów i amatorów takiej zabawy jak na lekarstwo. Finisz byt odlotowy. Z obu boków i z dołu sperma polata się obficie. Ten z prawej i z lewej spuścili się na moje ręce, które trzymały ich za korzenie. W moim kroczu wystrzał został przyjęty w usta. Kiedy miałem wstać, w jednym otworze pojawił się jęzor jakiegoś chłopaka. Miał ochotę sobie polizać. Nie wiedziałem tylko, czy chuja, czy dupę. Dałem mu to ostatnie, bo członek przed chwilą skończył zabawę.

Z drugiej strony zwolniony otwór zapełnił się ponownie chujem. Miałem ponownie co robić. Dupę pieścił mi nieznajomy, a ja obciągałem kutasa nieznajomemu. Ale nie minęło więcej jak trzy minuty i na otwór w dupie poczułem napór. Ktoś próbował wpierdolić kutasa do środka. Wypiąłem jeszcze bardziej tytek, by mu to ułatwić.
Chuj wlazł do mojej dupy i zaczął ją posuwać. Zwieracz rozluźnił się już po chwili pierdolenia i wsuwy kutasa byty mniej bolesne. Musiała to być sporych rozmiarów maczuga, bo nigdy jeszcze nie czułem takiego bólu na początku akcji. Gościu wsadzający kutasa do otworu dat mi teraz na chwilę dupę.
Nora, silnie rozpier- dolona przez częste stosunki analne, maskowana była przez kępy włosów porastających jego tytek.
Wsadziłem mu na początek jęzor do środka, a potem palce rąk. Po chwili odszedł od dziury i została pusta. W mojej dupie tymczasem się zagotowało. Poczułem ogromne ciepło w jej wnętrzu. Sperma trysnęła w mojej dupie. Gościu wyprowadził z niej członka i znikł w kiblowym tłumie.

I właśnie kiedy miałem już wychodzić, zobaczyłem go. Z wyglądu przypominał mi latynoską gwiazdę muzyki, Ricky'ego Martina. Obciągał właśnie chłopakowi laskę wystawioną w otworze. Nie mogłem się powstrzymać. Musiałem zająć się jego wolnym penisem. Zsunąłem z niego gacie i zacząłem pieścić jego członka. Ciemnobrązowy chuj z jaśniejszym nieco łebkiem właził mi do środka niemal sam. Gościu próbował mnie nim posuwać w usta. Ja jednak nie pozwoliłem mu na to. Chciałem zrobić mu sam dobrze swoimi słowiańskimi ustami. Polacy też potrafią dawać rozkosz. I chyba było mu cudownie, bo w moich ustach dokonało się przeistoczenie wysiłku fizycznego w wytrysk pod ogromnym ciśnieniem. Sperma trysnęła mi częściowo na twarz, częściowo na tors.

Po tym wszystkim nie mogłem odszukać swoich ciuchów. Sam kapitan przyszedł po mnie do kibla, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Teraz znalazłem swoje części garderoby i wylazłem z kibla definitywnie, choć w pewnym sensie żal było z niego wychodzić. Dobrze, że szybko urwałem się stamtąd, bo nie wiem, co by  częściowo na jego sterczącego jeszcze kutasa i popłynęła w dół korzenia, zatrzy- mata się dopiero w gąszczu włosów, które okalały jego prącie.
Od razu wtuliłem się w nie i starałem się ratować każdą kropelkę. Kiedy buszowałern w gąszczu, z mojej dupy nieznajomy wyprowadził członka i ręką dokończył, po czym spuścił się na moje plecy. Biała ciecz spłynęła po nich w dół, wprost na mój wypięty tytek. Jednak i on znał cenę każdej uronionej kropli spermy, zatem wylizał mi na koniec całe plecy i dupę z jej zawartości.

Po numerku z tą dwójką znowu opuściłern kibel. W barze było już dość pustawo. Nic dziwnego. Zaczęto świtać. Była jakaś czwarta nad ranem. Przy piwie siedział jeszcze czarny osesek z mojej nowej brygady. Razem z nim poszliśmy z baru do niego i tam po raz pierwszy zasmakowałern czarnoskórego mężczyzny. Zaraz na samym początku wyjął swoją czarną maczugę i dat mi ją do ust. Kutas w smaku byt podobny do białego, tyle tylko, że byt czekoladowy. Szczególnie podobała mi się jego ciemna żołądź. Gdy chuj byt rozgrzany, Emanuel naciągnął kondoma i uwalił się na kanapę. Postawił członka do góry, a ja miałem go dosiąść. Uczyniłem to z miłą chęcią, tym bardziej, że jeszcze czarnego chuja nie gościłem w mojej dupie. Czekoladowy kutas wszedł do środka bez większego oporu, a ja przystąpiłem do jeżdżenia na nim. Zaliczałem pierwsze piętro, to znów lądowałem na parterze. I tak dobre dziesięć minut, po czym postanowiliśmy zmienić pozycję. Położyłem się na jego kanapie i rozwaliłem nogi najszerzej jak tylko potrafiłem. Z wypiętym tyłkiem czekałem na wprowadzenie ponowne członka do środka. Chuj zaczął pierdolić moją dupę ponownie, a ja masowałem swojego penisa. Kiedy Emanuel pierdolił mnie, ja nie wie
działem, jak mam już dawać z siebie oznaki zadowolenia. Dobrze, że właśnie spuścił się. Z czarnego kutasa wypłynęła biała jak mleko sperma, bielsza niż moja, mimo że jestem białym chłopakiem. Koniec jednak należał do mnie. Emanuel położył się ponownie na kanapie, a ja stanąłem między jego nogami i ręką doprowadziłem do wytrysku. O dziwo, jak na mój kolejny raz, by- to jej dość sporo. Śmietankowa sperma pięknie komponowała się na ciele czarnoskórego mężczyzny. Językiem posmako- watem ją, ale oczywiście miała ten sam smak, co zawsze, bo należała do mnie. Była tylko podana na innym podłożu. Emanuel w rewanżu wyssał resztki nasienia z mojego fiuta.

Tę noc spędziłem już do końca u niego. Razem z nim zasnąłem na kanapie. Bytem już totalnie zmęczony.
Taki byt każdy dzień pobytu w Los Angeles. Z tą tylko różnicą, że każdego dnia nad ranem w barze zostawał inny kolega z remizy. O kolejności zdecydowało losowanie przeprowadzane wśród chłopaków. Zatem ja nie wiedziałem, na kogo trafię danego dnia. Ale nie robiło mi to różnicy, bo z każdym było wspaniale. A pub byt typowym gejowskim pubem, tyle tylko, że przeznaczonym dla mężczyzn trudniących się gaszeniem pożarów, czyli dla 100% samców z potężnymi gaśnicami w kroku.


Autor: Jonson

=========
Hej, jeśli podobało Ci się to opowiadanie - zostaw komentarz! Dużo to dla mnie znaczy. 
Jeśli chcesz jakoś inaczej się odwdzięczyć - zapraszam na moją wishlistę. Przyjmuję też używany sprzęt wojskowy ;) 

wtorek, 28 marca 2023

Dar

 To opowiadanie uratowałem z jednego z anglojęzycznych tumblrów i przetłumaczyłem. Wydaje mi się, że wymaga zaznaczenia, że jest to dzieło fantazji. W prawdziwym życiu nie należy przyjmować żadnych substancji bez zalecenia lekarza, ani działać na nikim wbrew jego woli. Trigger warning: postaci przyjmują w tym opowiadaniu substancje zmieniające świadomość - na różne sposoby w tym przy użyciu igły.


  

Dar

Była to bardzo skomplikowana mieszanka substancji. Niesamowite, że mogły tak ze sobą działać. Pierwszy etap polegał na wypiciu wysokiej szklanki "soku" z całym szeregiem rozpuszczonych w nim związków. Nieco ponad godzinę później otrzymuje się zastrzyk, który działa jako katalizator i wyzwalacz. Ostatni akcent pochodzi z czopka analnego, który jest wchłaniany przez kilka następnych godzin. A poprzez przyjmowanie kolejnych czopków, całe doświadczenie może być rozciągnięte na niesamowite 72 godziny.

Seth był idealnym kandydatem. Był młody, uroczy i do bólu nieśmiały. Kręcił się wokół nas jak chętny szczeniak, był słodki i naprawdę sympatyczny. Można powiedzieć, że pociągał wielu z nas. Był jednym z tych facetów, których urok wynikał z faktu, że nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo są atrakcyjni. Niektórzy faceci wiedzą, co mają i są naprawdę zarozumiali. On był w tym drugim obozie. Jego niewinność była równie rozbrajająca jak jego uśmiech.

Brakowało mu jednak pewności siebie i nikt nie był zaskoczony, gdy przyznał się, że jest prawiczkiem. Można było wyczuć emanujące z niego napięcie: zawsze kręcił się wokół nas i czuć było tę intensywną chemię. Wcześniej przyznał się nawet, że fantazjuje o wzięciu udziału w orgii

Craig był tym, który natknął się na "koktajl". To ironiczne, bo nie jest typem, który zadaje się z bandą eksperymentalnych ćpunów, ale mimo to znalazł się w posiadaniu trzech serii dawek. Nie miał pojęcia, co z nimi zrobić, dopóki Jake nie wspomniał o Secie. Zasugerował to jako żart, ale kiedy się z tego śmialiśmy, chyba wszyscy zdaliśmy sobie sprawę, że to wszystko ma całkiem spory sensu, ale Seth ciągle był nie przekonany.

Ostatecznie zostałem nominowany, by spróbować namówić Setha. Byłem z nim blisko, a do tego dysponowałem sporym domem. Dwóch moich współlokatorów (Ravi i Travis) wykończyło piwnicę w stylu lochu. Do tej pory używali jej zapraszając tam ludzi na trójkąty, ale wciaż nie odbyła się w niej żadna prawdziwa orgia. Wiedziałam, że Seth był zaintrygowany "lochami", ponieważ od czasu do czasu niezdarnie poruszał ten temat w rozmowie.

Zaprosiłem go do siebie w tamten czwartek. To był weekend Dnia Niepodległości, więc wszyscy czekali na czterodniowy weekend. Przyprowadziłem go do kuchni, wręczyłem mu wysoką szklankę soku i odważyłem się go wypić.

"Dziwnie pachnie." powiedział, marszcząc nos.

"To sok ze śliwek. Słyszałem, że to zamaskuje smak "koktajlu". W przeciwnym razie ten towar może być dość gorzki".

"A co to robi?"

"Cóż", mówię, "Powiedzmy, że wprowadza cię w odpowiedni nastrój. Jedna część zrelaksuje cię, inna zadziała jak afrodyzjak, a ostatnia część tłumi zahamowania."

"I chcesz, żebym to wypił, bo...?".

"Potraktuj to jako wielki prezent od nas wszystkich. Mówiłeś nam, że zawsze chciałeś wziąć udział w wielkiej imprezie seksualnej w stylu Caliguli. Wypij to, a w ten weekend twoje życzenie zostanie spełnione. Ludzie będą przychodzić, a każdy facet, na którego masz ochotę... cóż, będziesz naprawdę nie mieć zahamowań. Jeśli na kogoś nie lecisz, nikt się nie obrazi".

"Słuchaj", kontynuowałem, "Myślimy, że to jest coś, czego naprawdę możesz chcieć. Jeśli się mylimy, to w porządku. Nie mam zamiaru wykręcać ci ręki. Absolutnie nie musisz tego robić."

"Kto przyjedzie?" zapytał.

"Cóż, Ravi i Travis będą tutaj, oczywiście. Są podekscytowani tym, że będą mogli trochę skorzystać z piwnicy..."

"Masz na myśli loch." poprawia Seth.

Śmieję się, "Cóż, nie jestem pewien, czy to kwalifikuje się jako właściwy loch, ale tak. A Craig będzie tu za kilka minut. I Derek i Jake i Tariq myślę."

"Nie zapominaj o tych chłopakach, którzy pomogli zainstalować tę sling w lochu." powiedział Craig, pojawiając się nagle zza rogu  - "Myślę, że to byli przyjaciele Travisa z rugby".

"Heja Craig," mówi grzecznie Seth.

"Nie zdecydowałeś się jeszcze, czy idziesz to?" zapytał przyjaźnie.

 "Cóż, bez spiny. Możemy trzymać tę szklankę w lodówce przez jakiś czas, na wypadek gdyby ktoś inny chciał się poczęstować. A ja mam jeszcze kilka dawek poza tym."

"To kuszące. To znaczy, tak mi pochlebia, że wam zależy na tyle... że chcę." Wahał się, myśląc, a potem zapytał: "Mówiłeś, że masz więcej dawek?"

Craig przytaknął.

Seth kontynuuował: "A gdybym powiedział, że zrobię to, jeśli Doug do mnie dołączy?".

Craig odwraca się, by spojrzeć na mnie. "No cóż, my nie... Cóż... Do diabła, dlaczego nie? Doug, co o tym myślisz?"

Byłem całkowicie zaskoczony. 

"Ja... uh..."  

Widziałem, że Seth mnie obserwuje. Oceniał moją reakcje, aby ocenić, jak ryzykowna jest ta cała propozycja. W końcu jeśli ma zaufać nam wszystkim, to po to, żebyśmy nad nim czuwali i upewnili się, że nie stanie się nic niebezpiecznego. 

Próbowałem odczytać coś z twarzy Craiga, ale wydawał się być wspierający, może nawet zaciekawiony. 

W końcu się złamałem. "Dobrze, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej".

Kiwnął głową, powiedział, że tak, i podał mi szklankę. Craig będzie musiał pobiec do domu po kolejną dawkę dla Setha. To powinno zająć mniej niż trzydzieści minut. W międzyczasie Seth chyba będzie się czuł bezpieczniej, jeśli najpierw będzie mógł zaobserwować, jak to na mnie działa.

"Jeśli wypiję to teraz, będę trzymał cię za słowo, że się do mnie przyłączysz". ostrzegłem go, a on kiwnął głową. Wziąłem haust.

Nie jestem fanem soku ze śliwek, więc szybko go połknąłem, żeby nie czuć smaku. Ale zdecydowanie czuć było chemiczny smak substancji zmieszanych w nim. Było dość paskudne. Wybór soku śliwkowego był niezłym wyborem. To jak mieszanka Red Bulla i Jaegermeistra.

Craig wybiegł po drugą porcję, a Seth i ja po prostu siedzieliśmy w kuchni. Wyglądał jeszcze bardziej nieśmiało i niezręcznie niż zwykle, ale mogłem również powiedzieć, że bada moje reakcje, aby zobaczyć, czy koktajl się załadował.  Zapytałem go, czy jest zdenerwowany, a on powiedział mi, że po prostu nie wie, jak by to było, gdyby wszystkie jego zahamowania zniknęły. 

"To jest jak, nie wiem... normalnie nie myślisz dużo o wszystkich impulsach, które starasz się ignorować. Kiedyś zapaliłem zioło i byłem nagle świadomy wszystkich tych myśli i impulsów, które normalnie po prostu przetwarzam i filtruję podświadomie, nie myśląc o tym. Zrobiłem się naprawdę cichy i paranoiczny." 

Wyglądał na nieco zakłopotanego, "Więc jak się czujesz? Czy jest coś, co masz ochotę zrobić, czego normalnie byś nie zrobił?"

Nie wiem, ile czasu minęło, odkąd wypiłem tę szklankę. Może dwadzieścia minut? Patrzę na Setha i uświadamiam sobie, że jednym z powodów, dla których chciałam, żeby spróbował tej rzeczy, było to, że mnie do niego ciągnęło. Nie myślałem o tym, ale wiedziałem, że prawdopodobnie będę się z nim bawić w ten weekend razem z resztą. Teraz zdałem sobie sprawę, że nie mogłem się doczekać, aby pocałować jego usta, zobaczyć tę gładką klatkę piersiową i ten wyrzeźbiony brzuch.

"Bardzo chciałbym żebyś zdjął koszulkę. Chciałbym zobaczyć twoją klatę" W chwili, gdy to powiedziałem zawahałem się. "Wow" zająknąłem się nagle, "To było niespodziewane".

Uśmiechnął się do mnie. Teraz ja czułem się zakłopotany, ale pomyślałem, że on cieszy się, że uwaga została przerzucona na mnie. 

"W porządku, nie spinaj się! Powinieneś mówić co ci ślina na język przyniesie". Ściągnął koszulę, zrzucił buty, a potem spojrzał mi w oczy, z nieśmiałym uśmiechem.

Moje oczy spijały jego ciało. Jego skóra byłą pięknie blada i gładka. Przebiegłem lekko palcami po jego klatce piersiowej, głaszcząc jeden z jego sutków...

I oczywiście wtedy wrócił Craig. "Hej chłopaki. Doug, jak się czujesz?"

"Czuję, że to będzie fajny weekend." Powiedziałem, a moja ręka nadal pieściła Setha.

"Cóż, niech Seth zacznie od swojej dawki, abyś nie wyprzedził go zbytnio." Craig zadecydował. Pomimo wszystkich rozrywających mnie pragnień, czuję się dziwnie zmuszony zrobić to, co mówi Craig. "Dobrze, jeśli tak mówisz. Przyniosę sok." i odwracam się w stronę lodówki.

"Czekaj sekundę," powiedział Craig, a ja zatrzymałem się od razu. "Najpierw zrób coś dla mnie. To nie fair, że Seth jest jedynym pół ubranym. Zdejmij swoje ubrania - wszystkie."

Znów poczułem tę silną potrzebę zrobienia tego, co kazał mi Craig. Ściągnąłem koszulę, zdjąłem buty, spodnie i bieliznę, a na koniec ściągnąłem skarpetki. Uwolniony, mój kutas podskoczył trochę do góry. Instynktownie strzepałem go jedną ręką.

"Tak, jest w fazie drugiej." Craig powiedział do Setha: "Najpierw cię relaksuje, ale potem jest faza, w której stajesz się naprawdę podatny na sugestie."

"To znaczy, że zrobi wszystko, co mu każesz?" spytał Seth.

"Nawet bardziej. To działa trochę jak hipnoza. Cokolwiek zaimplantujesz mu w tym momencie, stanie się jego głównym celem na tak długo, jak długo będzie działać substancja, czyli caly weekend. Jego umysł całkowicie się na tym skupi.

"Naprawdę? Nie wspominałeś o tym wcześniej. Co planowałeś włożyć mi do głowy?" zapytał mnie Seth, podejrzliwie.

Uczucie pożądania sprawiało, że trudno było mi się skupić, ale wzruszyłem ramionami i powiedziałem: "Tylko tyle, żebyś się dobrze bawił. Żebyś spróbował wszystkiego, co chcesz z którymkolwiek z nas - z kimkolwiek, kto cię pociąga. Mieliśmy nadzieję, że ten weekend będzie dla ciebie zabawą i wyciągnie cię z twojej skorupy".

"Seth, nadal planujesz dołączyć do Douga, prawda?" zapytał Craig. Ma nalaną szklankę soku i ma zamiar wymieszać w niej paczkę z lekami. "Nie chcę tego zmarnować, jeśli nie jesteś zdecydowany."

Zawahał się. "Nie wiem. Wiem, że obiecałam Dougowi, że to zrobię, ale nie miałam pojęcia, że to będzie takie... ekstremalne."

"Co to, kurwa ma znaczyć!" pomyslałem.  Zaczynałem odczuwać panikę. To Seth miał być tym, który się zrobi.

 "Chyba nie zamierzasz mnie wystawić, co?". Byłem niesamowicie napalony. Chciałem tylko wrócić do pieszczenia jego ciała.

Położył mi rękę na piersi w pocieszającym geście: "Nie martw się. Niezależnie od tego, czy spróbuję tego "koktajlu", czy nie, to i tak będzie to świetny weekend. Będę tu z tobą przez cały czas. Ale w tej chwili skupmy się na twoim doświadczeniu. Jeśli dołączę do ciebie, nie będę tak daleko za tobą. Dobrze?" Popatrzyłem w te jego intensywnie piękne, niebieskie oczy. Chciałem tylko go uszczęśliwić. Zrobić wszystko, o co poprosi.

"Dobrze." Zgodziłem się. Odwzajemniłem jego gest, kładąc rękę na jego klatce piersiowej i wracając do pieszczot.

Craig popatrzył na zegarek i powiedział: "Hej, jeśli chcemy zasadzić jakieś sugestie w tym drugim etapie, będziemy musieli to zrobić teraz. Czy jest coś, czego chcesz spróbować?"

Seth wciąż patrzył mi w oczy "Powiedziałeś, że to ustawi cały weekend?".

"Tak, to będzie zupełnie tak jakby jego mózg zablokował się na jednej rzeczy, był na jednym biegu przez cały czas. Pierwszy raz widzę ten "koktajl" w akcji, ale jestem naprawdę ciekawy, czy zadziała tak, jak obiecano, więc wybierzmy coś.... Hej, nie masz nic przeciwko temu, że zapytam cię o coś osobistego?".

"Nie. Strzelaj." powiedział Seth.

"Czy myślisz, że jesteś aktem czy pasem? To znaczy, powiedziałeś, że jesteś jeszcze prawiczkiem, ale czy wyobrażasz sobie siebie pieprzącego innych facetów czy na odwrót?".

"Wow. Tak, nie spodziewałem się tego." Seth spogląda na Craiga i wygląda na zakłopotanego, "Szczerze mówiąc, fantazjuję o byciu tym, który pieprzy. I... myślę, że to jeden z powodów, dla których denerwuję się żeby spróbować tej mieszanki... Myślę, że obawiam się, że skończyłbym jako ten, który jest... penetrowany. To znaczy, kiedyś może spróbuję i stwierdzę, że mi się to podoba, ale..."

Craig powiedział: "To tylko pytanie. Szczerze mówiąc, myślałem że jest odwrotnie, ale cieszę się, że zapytałem." Potem zwrócił się do mnie: "Doug, spójrz na mnie".

Odwróciłem się i spojrzałem w oczy Craiga.

"Doug, nigdy wcześniej tak naprawdę nie sprawdzałeś jak odnajdziesz się jako pasyw, prawda?".

Wyznałem: "No cóż, nie. Wcześniej eksperymentowałam z dildo sam na sam. Chciałam się upewnić, że dam sobie radę na wypadek, gdybym znalazła się w takiej sytuacji, ale nie, zawsze byłem aktem"

"Ale byłeś ciekawy." Craig powiedział, prawie bardziej jako sugestię niż pytanie.

"Byłem ciekawy" powtarzam.

"Doug, w ten weekend Seth będzie aktem. Chcesz, żeby dobrze się bawił w ten weekend, prawda? Chcesz, żeby był szczęśliwy."

"Na pewno!"

"W ten weekend, będziesz pasem. Turbo oddanym. Skupisz się na dawaniu przyjemności, na oddawaniu się nam, na pozwalaniu innym kontrolować cię,  na byciu pod kontrolą."

Słowa odbijają się i odbijają echem w mojej głowie.

"Z niecierpliwością czekasz na to, by mieć Setha w sobie. W zasadzie jesteś tego głodny."

Seth wkroczył, "Nie tylko mnie. Wszystkich swoich przyjaciół, wszystkich, których planowałeś zaprosić. Kto wie, który z nich mógł być zainteresowany żeby cię przelecieć? Teraz masz szansę dowiedzieć się tego bez poczucia winy, bez wstydu. Powiedz mi, z tych wszystkich facetów, z iloma uprawiałaś seks?"

Wahałęm się przez chwilę, zastanawiając się nad pytaniem. Wszyscy ci faceci są moimi przyjaciółmi, ale nigdy nie zadawałem się z nimi. "Tylko z jednym facetem - jednym z rugbystów od Tarika, który pomógł zainstalować sling w lochu - umówiłem się z nim na na kiedy indziej, ale nigdy się nie spiknęliśmy".

"Ale przecież wszyscy planowaliście tę orgię w ten weekend, prawda?" zapytał Seth.

"No cóż, tak, ale mieliśmy się skupienić na tobie, głównie. To znaczy, nie myślałem zbytnio o innych."

"Wszyscy są jednak atrakcyjni".

"Tak", zgodziłem się, "chyba tak".

Seth powiedział: "Słuchaj, ten weekend nie może być tylko o mnie. Wszyscy ci faceci są naprawdę podniecający. Chcę, żebyś spojrzał na nich świeżym okiem. Każdy facet, który tu przyjdzie to będzie nowa seksualna okazja, a ty będziesz próbował dowiedzieć się, jak go uwieść. Będziesz bez skrępowania pokazywać mu, jak bardzo jesteś napalony".

Craig dołączył, "Pomyśl przez chwilę o tym, kto będzie tutaj, Tariq i Derek i Jake, i pomyśl o tym, jak będą wyglądać ze zdjętymi ubraniami, te ich umięśnione, wysportowane ciała. Wyobraź sobie jak podniecające będzie rozebranie ich do naga i ssanie ich kutasów i sprawdzenie, którego z nich uda ci się nakłonić do zerżnięcia cie." Następnie zdjął własną koszulę, a potem złapał mojego kutasa. "Spójrz na mnie. Uważasz mnie za atrakcyjnego, prawda?"

"O kurwa jasne że tak!!" powiedziałem entuzjastycznie. Położyłem swoją drugą rękę na jego klacie. Robiłem się naprawdę podniecony.

"Do końca tego weekendu, Seth i ja znajdziemy dziesiątki kreatywnych sposobów, aby cię pieprzyć".

Poczułem się tak dobrze, taki napalony. Craig był tak cholernie podniecający. Byłem zdumiona, że kiedykolwiek byłem w stanie spędzać z nim czas bez bycia całkowicie rozproszonym i oszołomionym.  Był taki piękny i seksowny.

"Jeszcze jedno" - dodał Seth - "Chcę, żebyś naprawdę zwrócił uwagę na tę część. Ten loch, który zbudowałeś z chłopakami? Ten, którego jeszcze nigdy nie mieliście okazji tak na prawdę przetestować?".

"Tak?" Powidzieąłem: "Pomyśleliśmy, że spodoba ci się wypróbowanie go w ten weekend - po tym, jak tyle razy o tym wspominałeś."

"Cóż, moje zainteresowanie lochami będzie niczym w porównaniu z twoim. Pamiętasz jak opowiadałeś mi o tym całym sprzęcie, który odziedziczył Ravi?"

Pamiętalem. Jeden facet którego znał, który musiał nagle przeprowadzić się za ocean do małego mieszkania i nie miał jak trzymać ogromnej kolekcji sprzętu i zabawek gromadzonego przez lata. Ravi nie miał nawet gdzie tego przechowywać, a wtedy Travis wpadł na pomysł o naszej niedokończonej piwnicy...

Seth kontynuuował : "Pomyśl o tym, kiedy przeglądaliście pudła pełne tych wszystkich rzeczy. Chcę, abyś przypomniał sobie, jak bardzo marzyłeś o tym, aby osobiście wypróbować każdy sprzęt, każdą zabawkę. Być może udawałeś przed Ravim i Travisem, że cię to nie jara ale potajemnie chciałeś mieć jakiś pretekst, aby całkowicie zanurzyć się w tym świecie. Życzyłeś sobie, abyś mógł mieszkać w lochu zamiast w swojej sypialni, spać w tej klatce".

To było takie podniecające. Waliłem teraz swojego kutasa mocniej, myśląc o tej wielkiej klatce z jej czarną wyściełaną podłogą. Nie mogłem uwierzyć, że nigdy wcześniej nawet potajemnie jej nie wypróbowałem. Miałem nadzieję, że w ten weekend będę miał szansę pozbyć się tych zahamowań raz na zawsze.

Craig popatrzył na Setha i zagwizdał, "Człowieku, zawsze myślałem, że jesteś tą nieśmiałą i niewinną osobą. Nie miałem pojęcia, że masz tę pokręconą stronę".

Seth uśmiechnął się, "Cicha woda brzegi rwie! Nie, chodzi mi o to, że zawsze byłem podekscytowany pomysłem przetestowania lochu. Po prostu wydaje się, że to dobry sposób, aby upewnić się, że wreszcie ktoś go użyje. Nie jestem aż tak zboczony, chociaż..." Zapauzował.

 "Słuchaj, możesz jednak przygotować drugą porcję koktajlu? To naprawdę nie fair wobec Douga, że jest jedynym, który jest tak zaprawiony - zwłaszcza po tym, co mu nagadaliśmy do głowy"

"Domyślam się, że chcesz się upewnić, że jesteś dominującym aktem?" Craig zapytał.

Seth wzruszył  ramionami, "Wiesz, zaskocz mnie. Czuję się trochę winny z powodu tego, jak ekstremalnie podeszliśmy do Douga. Myślę, że zasługuję na to, abyś pozwolił mi grzebać w mojej psychice jakkolwiek chcesz. Po tym wszystkim..." odwraca się do mnie i mruga, "Nie powinieneś być jedynym, który się dobrze się bawi."

Craig spojrzał na zegarek, "Ok, ale muszę dokończyć zaprawianie Douga, więc czy możesz sam wymieszać to w soku?". Wskazał na paczkę wciąż leżącą na kuchennym blacie obok szklanki z sokiem śliwkowym. Seth wyglądał na zdezorientowanego, więc wyjaśnia, "Samo wypicie mieszanki nie wsyatrczy. Procedura ma kilka kroków. Doug jest już przygotowany, ale muszę dodać katalizator."

Wygrzebał coś ze swojego plecaka, odwinał foliowe opakowanie i podał mi czopek. "Masz Doug, wiesz co masz z tym zrobić".

Wziąłem woskowy przedmiot i bez skrępowania przyłożyłem do do zwieracza. Delikatnie wsunąłem go do środka. Craig tłumaczył mi, jak ciepło twojego ciała szybko rozpuści wosk, a odbyt zacznie wchłaniać kolejną część mieszanki.

Po raz kolejny, Seth wyglądał na niezdecydowanego, widząc, co będzie musiał zrobić. Craig powiedział: "Słuchaj, po prostu pij, a wtedy reszta stanie się naprawdę łatwa. Przestaniesz czuć się zdenerwowany i zaczniesz po prostu cieszyć się wieczorem!".

Seth nie powiedział już nic więcej. Spokojnie zmieszał proszek z sokiem śliwkowym, spojrzał na mnie, wziął jeden duży haust, a potem puścił do mnie oko.

Nagle usłyszałem, jak trzask drzwi wejściowych i znajomy głos Raviego wołający: "Haaalo? Jest tu kto? ?"

"W kuchni!" zawołał Craig, a ja zobaczyłem, jak Ravi i Travis wychodzą zza rogu.

Zmierzyli nas wzrokiem - Sethem był bez koszulki a ja byłem całkowici nagi. Wyglądali na zdezorientowanych. Craig wyjaśnił, że Seth chciał, żebym poszedł pierwszy, ale on właśnie do mnie dołączył. Nie zwracałem za bardzo uwagi na rozmowę; patrzułem tylko na Raviego i Travisa, na ich przystojne twarze i wysportowane ciała, i czułem, jak zalewają mnie fale pożądania. Jakim cudem w przeszłości udawało mi się spędzać czas z tymi facetami bez podrywania ich? Travis załapł na chwilę moje spojrzenie i poczułem, jak serce mi skacze mi do gardła.

Craig to zauważył i nagle powiedział: "Hej Ravi, może zabierzesz Setha na dół i pokażesz mu swoją kolekcję? Może znajdziemy uprząż, w którą mógłby się przebrać lub coś w tym stylu. Travis, Doug i ja będziemy na dole za kilka minut."

Ravi wyprowadził Setha z kuchni, mówiąc "Jesteś gotowy na zabawny weekend? Zobaczmy, czy jest coś, w czym wyglądałbyś dobrze".

Gdy już wyszli z pokoju, Travis zapytał Craiga, czy brałem już ostatnią dawkę. Craig mówi mu, że nie, że właśnie wziąłem czopek kilka minut temu, ale teraz jest ten moment.

Zwrócił się do mnie: "Wiesz, co jest dalej, prawda?".

Przytaknąłem. Jest jeszcze zastrzyk, który działa jak katalizator i wprawia wszystko w ruch. Chociaż już czułem, że moje hormony i popęd seksualny są jak rozpędzony pociąg. Byłem nieco odrealniony i miałem problem z przypomnieniem sobie, co jest rzeczywistością, a co moim nowym programem.

"Jesteś gotowy? Chyba się nie denerwujesz?"

Uśmiechnąłem się. Część mnie była jeszcze na tyle świadoma, by zauważyć, że tak naprawdę nie miało to być pytanie... a kolejna sugestia. Bardzo mała odrobina świadomości w kącie mojego umysłu.

"Nie chciałeś, żeby Seth to zobaczył i jeszcze bardziej się zdenerwował, co?" zapytałem.

"Dokładnie. Za godzinę będzie na tyle zrelaksowany, że nie będzie to problem."

"To ma sens." powiedziałem.

"Hej Travis," powiedział Craig wyciągając kilka rzeczy ze swojej torby, "Mam nadzieję, że to nie zabrzmi zbyt dziwne, ale twój współlokator tutaj dość desperacko chce się z tobą rżnać"

"Ha" zachłysnął się i zawiesił na chwilę. A potem powiedział "W zasadzie... czemu nie?"

Travis pomógł mi założyć gumowy pasek wokół bicepsa, podczas gdy Craig wyjął strzykawkę. Wytarł wewnętrzną stronę mojego łokcia chusteczką z alkoholem i zdjął nasadkę z igły. Usłyszałem, jak drzwi wejściowe skrzypnęły, a potem kilka nowych głosów. Pomyśłałem, że to Derek i Jake i ktoś jeszcze, kogo nie znam. Brzmiały podniecająco i męsko. Poczułem lekkie ukłucie i spojrzałem w dół, gdy Craig wcisnał tłok strzykawki.

Poczułem, jak kąciki moich ust podciągnęły się do góry w uśmiechu. Spoglądałem na przemian na Craiga i Travisa i czułem, jak kapituluję. Poczułem, że mój kutas przejmuje kontrolę. To tak, jakby moja świadomość nie siedziała już gdzieś w moim mózgu. Mój umysł był pusty. Ci dwaj faceci rozmawiali, ale słowa były bez znaczenia. Nie wiedziałem, co mówią, a co więcej, nie obchodzło mnie to, kurwa, ani trochę. To, co mnie obchodziło, to impulsy, które czułem płynące z mojego kutasa. Klęknąłem i zacząłem rozpinać dżinsy jednego faceta. Trochę się namęczyłem nim uwolniłem jego kutasa z bielizny, ale jak tylko go wyciągnąłem przyssałem się do niego łapczywie. Czułem jak zaczyna rosnąć w moich ustach. Nie było w tym nic poza szczęściem, porywczością i głodem.

Życie było dobre.

Epilog

Leżę na plecach, zamknięty w grubej gumowej skorupie, która utrzymuje moje ciało w bezruchu - moje ręce po bokach, dłonie przyciśnięte płasko i mocno do moich bioder, moje nogi związane razem, chociaż są oddzielone warstwą gumy tak, że żaden kawałem mojej skóry nie czuje niczego poza większą ilością gumy. Moja głowa jest ciasno owinięta, z miękkim gumowym kneblem w ustach, który trzyma mój język na miejscu. Dwie gumowe stalówki w moich nozdrzach zasilają moje płuca chłodnym powietrzem.

Poza ciasnym gumowym zamknięciem, są tylko trzy odczucia, których jestem świadomy. 

Pierwszym z nich jest delikatne mrowienie w moim tyłku po wczorajszym maratonie ruchania. To uczucie zarówno zadowolenia, jak i samotności, i mam nadzieję, że nie będzie zbyt długo, zanim mój tyłek dostanie kolejny trening. Pustka zawsze musi być wypełniona. 

Drugie doznanie jest najbardziej wymagające: to mój kutas, bolący o uwolnienie, gdy nieubłagane mechaniczne urządzenie przymocowane do niego, utrzymuje mokre, powolne, rytmiczne, falujące ssanie. Maszyna czasami robi przerwę na minutę lub dłużej, i co niezwykłe, oczekiwanie na jej nieuchronną kontynuację sprawia, że mój kutas sztywnieje jeszcze mocniej niż wtedy, gdy jest obciągany. Ale zawsze jest wznawiana. Przyzwyczaiłem się do tego, że mogę być tak stymulowany przez wiele godzin. Czasami udaje mi się zmusić się do snu, jeśli jestem wystarczająco wyczerpany. Czasami.

Ostatnie wrażenie jest tak subtelne, jak wymagające jest urządzenie do ssania kutasa: to miękki, męski głos, który dociera do moich uszu. Hipnotyczne słowa przypominające mi o tym, że mam się zrelaksować i porzucić swoje stare ja, aby moja nowa tożsamość - moja prawdziwa tożsamość, wraz z jej licznymi fetyszami - mogła się utrwalić.

------


Oryginał możesz znaleźć tu: The Gift

Hej, jeśli podobało Ci się to opowiadanie - zostaw komentarz! Dużo to dla mnie znaczy. 

Jeśli chcesz jakoś inaczej się odwdzięczyć - zapraszam na moją wishlistę. Przyjmuję też używany sprzęt wojskowy ;)